Opeth – My Arms, Your Hearse (1998)
![Obraz](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhrAq0_AotArIiTHEynPKBfwxSIWhrss4SkJm_Zb0Jt-RsdPj0NHM_94GmREVLlXAJq1eVNZn9ETyAZI0B72QYnDdDMsHssMzmKOGLB9MKRPl9I8RUUSfvAJpeUBYCjk-jfV0lGgt__8jrC/s1600/My+Arms+Your+Hearse.png)
Zawsze gdy myślę o czasach, w których zacząłem się interesować cięższą muzyką na poważnie, robi mi się jakoś tak cieplej na sercu. Miliony myśli, uczuć i wspomnień przemykają mi przez głowę. Uważam się, dzięki temu, za wielkiego szczęściarza. Że było mi dane poznawać tak bogate zasoby muzyki i spotykać na swej drodze mnóstwo interesujących i, nierzadko, bardzo oryginalnych osób. To coś naprawdę fantastycznego! To coś, czego mi (cytując moją babcię) woda nie zabierze, ani ogień nie spali. Poznając muzykę, nigdy nie ograniczałem się w żaden sposób. Odkrywać chciałem wszystko, w zależności od nastroju i, chwilowych czasem, potrzeb. Przekonałem się przez to, że obok ciężkiej muzyki, lubię też spokojną progresję, melancholijne akcenty czy, dołujące wręcz, ballady. A najbardziej lubię, gdy wszystko to (lub większość) znajduję w jednym miejscu. Na jednej płycie. I taką właśnie płytą jest ‘My Arms, Your Hearse’ zespołu Opeth. Szwedzi zawsze byli mistr...