Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2015

Slipknot - Vol. 3: (The Subliminal Verses) (2004)

Obraz
  Nie lubię nu metalu. Z założenia. Moje pokolenie tak już chyba ma, że nie lubi tego gatunku. Dlaczego? Pewnie dlatego, że skomercjalizował metal. Że zrobił z niego łatwo przyswajalną papkę dla małolatów. W końcu, że zepsuł metal, pozbawiając go mroku i demonicznej atmosfery. Takie jest przynajmniej moje zdanie. Ale żeby nie było ze mną tak łatwo, nawet tu są wyjątki do których lubię wracać. Jest trójka, w twórczości której jest przynajmniej jedna płyta, którą naprawdę lubię. To Korn, Disturbed i bohater dzisiejszego wpisu – Slipknot, z swoim trzecim albumem, ‘Vol. 3: (The Subliminal Verses)’.      Dlaczego akurat ta płyta? Naprawdę, nie wiem. Ale od pierwszego przesłuchania zaskarbiła sobie moją sympatię. Bo szybka, bo dość agresywna. Do tego fajnie krzykliwa. No, i ta perkusja. Ma w sobie coś urzekającego, hipnotyzującego. I choć wokalnie, wolę Coreya Taylora w wersji Stone Sour, to nie wyobrażam sobie, by w Slipknot ktoś inny mógł drzeć mordę. Pasuje tu, jak nigdzie.   ‘Vo

A Forest of Stars - Beware the Sword You Cannot See (2015)

Obraz
A Forest of Stars - Beware the Sword You Cannot See (2015) 1. Drawing Down the Rain 2. Hive Mindless 3. A Blaze of Hammers 4. Virtus Sola Invicta 5. Proboscis Master Versus the Powdered Seraphs 6. Part I: Mindslide 7. Part II: Have You Got a Light, Boy? 8. Part III: Perdurabo 9. Part IV: An Automaton Adrift 10. Part V: Lowly Worm 11. Part VI: Let There Be No Light    Bywam dość konserwatywny w swoich muzycznych wyborach. Znaczy to, ni mniej ni więcej, że jeśli jakiś gatunek/zespół od razu mi nie przypadnie do gustu to gardzę nim i omijam szerokim łukiem wszelkie jego dokonania. Tak jest na przykład z Rammstein, Marduk czy Slayer. Tak jest także z przedstawicielami brudnego, powolnego i pseudo-psychodelicznego black metalu. Odpycha mnie on i zupełnie nie zaciekawia. Żeby jednak każda reguła była kompletna, należy zidentyfikować także jej wyjątki. I dziś będzie taki właśnie wyjątek. Zapraszam do odsłuchu płyty ‘Beware the Sword You Cannot See’, brytyjs

uneXpect - In a Flesh Aquarium (2006)

Obraz
   Moja słabość do muzyki dziwnej, pokręconej i niejednogatunkowej jest powszechnie znana. Z pewnością optymizm płynący z recenzji płyt takich wykonawców jak Igorrr czy Native Construct zastał przez Was, Drodzy Czytelnicy’ wyłapany. Dzisiejszy wpis powinien być zdominowany równie intensywną ekscytacją. Zapraszam na wpis, którego bohaterem będzie druga płyta kanadyjskich mistrzów avant-garde extreme metalu (tak się to, podobno, nazywa!). Przed Wami ‘In a Flesh Aquarium’, zespołu uneXpect.      Spróbujmy sobie wyobrazić muzykę Native Construct tworzoną przez bardzo mroczny, niestroniący (tak zakładam) od różnorakich używek (tych halucynogennych też) umysł. Trudno, nie? A tak właśnie brzmi uneXpect na swoich płytach. ‘In a Flesh Aquarium’ to (dla mnie, rzecz jasna) diaboliczna, chora lekko i często przerażająca muzyczna wersja ‘Alicji w krainie czarów’. Świat, do którego nas ta płyta zaprasza utkany został gdzieś na granicy ludzkiej wyobraźni. Krok dalej i byłby niezrozumiały i n

Cyaxares - Whores of Babylon (2014)

Obraz
Cyaxares - Whores of Babylon (2014) 1. Thy Winds in Coordinations of My Sand Statues 2. Temples of Fire 3. Shahnameh 4. Whores of Babylon 5. The Anunnaki 6. The Horns of Hattin 7. Hours 8. Temples of Waters   Nie raz już na Antylogii Mojej Muzyki pojawiał się jakiś artysta nie tylko dlatego, że muzyka, którą tworzy jest wybitna, ale także dla tego, że historia zespołu, okoliczności i miejsce jego powstania czy jakaś inna historia w tle sprawiła, że uznałem go za godnego opisania i, co za tym idzie, polecenia. Nie inaczej będzie dzisiaj. Zespół, który chcę Wam, Drodzy Czytelnicy, przedstawić to tak naprawdę jednoosobowy skład z Iraku. Co w tym takiego? Ano, chociażby to, że jedna osoba stworzyła bardzo przyzwoity album, no i to, że jest z Iraku, gdzie taka muzyka nie tylko nie jest popularna, ale wręcz piętnowana i za jej tworzenie grożą wymyślne kary. Zapraszam na krótką wycieczkę w świat bliskowschodniego death metalu w towarzystwie Mir Shal Hama-faraja, tw

Indukti - IDMEN (2009)

Obraz
       Wakacje (choć mnie to z racji wieku w zasadzie nie dotyczy) się skończyły, czas zatem by nieśpiesznie wrócić do świata mojej muzyki, wrócić do Antylogii i, co najważniejsze, wrócić do Was, Drodzy czytający Słuchacze! Nim jednak przejdę do bohatera dzisiejszego wpisu, chciałbym Wam przypomnieć o planowanym nowym dziale bloga - ‘Płyty Czytelników’. Śmiało i bez skrepowania wysyłajcie mi swoje propozycje na maila Antylogii. Obiecuję każdą z płyt opisać na swój sposób. Myślę, że to dobry sposób na jakąś między nami interakcję, a i po cichu liczę, że może dzięki Waszym wyborom poznam coś wartościowego.           A teraz już na temat. Dziś chciałem się z Wami podzielić muzyką świetną, nieoczywistą, fascynującą i (co jak wiecie, nie jest dla mnie bez znaczenia) polską. Niedawno przyszła do mnie pocztą (choć wydawnictwo ma już 6 lat) nowa, pachnąca i gotowa do wielogodzinnych odsłuchów. Czym się tak ekscytuję? Ano, drugą (i jak dotąd, ostatnią) płytą arcyciekawego progresywno-met