Indukti - IDMEN (2009)


    
  Wakacje (choć mnie to z racji wieku w zasadzie nie dotyczy) się skończyły, czas zatem by nieśpiesznie wrócić do świata mojej muzyki, wrócić do Antylogii i, co najważniejsze, wrócić do Was, Drodzy czytający Słuchacze! Nim jednak przejdę do bohatera dzisiejszego wpisu, chciałbym Wam przypomnieć o planowanym nowym dziale bloga - ‘Płyty Czytelników’. Śmiało i bez skrepowania wysyłajcie mi swoje propozycje na maila Antylogii. Obiecuję każdą z płyt opisać na swój sposób. Myślę, że to dobry sposób na jakąś między nami interakcję, a i po cichu liczę, że może dzięki Waszym wyborom poznam coś wartościowego.
        A teraz już na temat. Dziś chciałem się z Wami podzielić muzyką świetną, nieoczywistą, fascynującą i (co jak wiecie, nie jest dla mnie bez znaczenia) polską. Niedawno przyszła do mnie pocztą (choć wydawnictwo ma już 6 lat) nowa, pachnąca i gotowa do wielogodzinnych odsłuchów. Czym się tak ekscytuję? Ano, drugą (i jak dotąd, ostatnią) płytą arcyciekawego progresywno-metalowego projektu Indukti, ‘IDMEN’.
  Warszawskie Indukti poznałem przy okazji premiery ich debiutanckiego krążka, ‘S.U.S.A.R.’, w 2004 roku. Zwrócił na siebie moją uwagę tylko dlatego, że na tej płycie wokalnie udzielił się popularny wówczas wokalista, Mariusz Duda, na co dzień występujący w święcącym triumfy Riverside. A ja, co na wskroś oczywiste, Riverside wtedy namiętnie słuchałem, więc i zwrócenie się w stronę Indukti było czymś naturalnym. I o ile ‘S.U.S.A.R.’ mi się spodobało, ale mnie w żaden sposób nie porwało, o tyle kilka lat później ‘IDMEN’ zawładnęło mną całkowicie, zarażając swą chorą melodyką i brzmieniem. A brak Dudy na wokalu odebrałem jako decyzją zdecydowanie trafioną.
  ‘IDMEN’ to ośmioczęściowa opowieść o trudach życia, konfrontacji z przeznaczeniem, naturą i samym sobą. Sama nazwa płyty pochodzi z pieśni syren w ‘Odysei’ Homera i oznacza ‘wiemy’ i/lub ‘widzieliśmy’. Tyle mówi Wikipedia. A co powiem ja? Powiem, że każda nutka na tej płycie porusza. Że każdy dźwięk jest z każdej strony przemyślany. Wreszcie, że każdy smaczek jest wpasowany w całość idealnie.
  Druga płyta Indukti mimo, że przedstawia prawdziwą metalową progresję, nijak nie jest bliska temu, jak ten gatunek uprawiają inni. Dlaczego? Bo jest nieprzewidywalna w tempie, nieobramowana w rytmie i nieograniczona w bogactwie dźwięków. Jest po prostu, kompletna. Gdzie trzeba jest ciężka, prawdziwie metalowa po to tylko, by zaraz zaczarować delikatnością, filigranową nutą i bezdenną głębią. Gitary, skrzypce i wirtuozerska perkusja współbrzmią fantastycznie i niemożliwym zdaje się, by któregoś z tych instrumentów mogło zabraknąć.
  Które utwory z ‘IDMEN’ uwielbiam? Wszystkie! Naprawdę. Jest wszystko co w progresji metalowej lubię i czego od takowej oczekuję. Jest element zaskoczenia, harmoniczne niespodzianki, finezja i (nieprzechwalająca się) wirtuozeria. Tę płytę należy przesłuchać od początku do końca. W razie potrzeby (a uwierzcie że, ta pojawi się niejednokrotnie!) należy tę czynność powtórzyć. A gdy już do cna wypełnieni geniuszem tej płyty postanowimy dać jej wytchnienie, odtworzymy ją jeszcze raz! Tak właśnie działa.
  Drugi i ostatni studyjny krążek Warszawiaków polecam tym, dla których stopień progresji mierzony jest chorymi, psychodelicznymi dźwiękami, pozornie chaotycznym układem utworów i nieustającym zaskoczeniem. Tu wszystko to jest, w proporcjach jeśli nie idealnych, to na pewno świetnie przemyślanych. Nie jest to ‘typowy’ progresywny rock/metal w stylu Riverside czy Dream Theater. To perła, których tak bardzo mi na co dzień brakuje, nie tylko w polskiej muzyce. Napawajcie się jej blaskiem i idealnym kształtem, bo warto.

1. Sansara
2. Tusan Homichi Tuvota
3. Sunken Bell
4. ... And Who's the God Now?!
5. Indukted
6. Aemaet
7. Nemesis Voices
8. Ninth Wave


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Atrophia Red Sun - Twisted Logic (2003)

WASI ZNAJOMI - Prokoncepcja - Niedoczekanie (2016)

PŁYTA CZYTELNIKA - Slayer - Repentless (2015)