Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2015

Opeth – My Arms, Your Hearse (1998)

Obraz
  Zawsze gdy myślę o czasach, w których zacząłem się interesować cięższą muzyką na poważnie, robi mi się jakoś tak cieplej na sercu. Miliony myśli, uczuć i wspomnień przemykają mi przez głowę. Uważam się, dzięki temu, za wielkiego szczęściarza. Że było mi dane poznawać tak bogate zasoby muzyki i spotykać na swej drodze mnóstwo interesujących i, nierzadko, bardzo oryginalnych osób. To coś naprawdę fantastycznego! To coś, czego mi (cytując moją babcię) woda nie zabierze, ani ogień nie spali.      Poznając muzykę, nigdy nie ograniczałem się w żaden sposób. Odkrywać chciałem wszystko, w zależności od nastroju i, chwilowych czasem, potrzeb. Przekonałem się przez to, że obok ciężkiej muzyki, lubię też spokojną progresję, melancholijne akcenty czy, dołujące wręcz, ballady. A najbardziej lubię, gdy wszystko to (lub większość) znajduję w jednym miejscu. Na jednej płycie. I taką właśnie płytą jest ‘My Arms, Your Hearse’ zespołu Opeth.   Szwedzi zawsze byli mistrzami klimatu. Piekielnie

Cracow Klezmer Band – The Warriors (2001)

Obraz
Cracow Klezmer Band – The Warriors (2001) 1. The Warrior 2. Klezmer Caravan 3. Klezmer Rhapsody 4. The Prayer 5. The Amorous dance of the Orchid 6. Memento Mori 7. The Fortress 8. Recollections of the Past   Za to, jakiej muzyki słuchamy, z jaką muzyką mamy kontakt i wreszcie, z jaką muzyką się identyfikujemy w dużej mierze odpowiada także otoczenie w jakim dorastamy i żyjemy. Kraków to miasto, w którym się urodziłem i, póki co, ciągle mieszkam. A zatem, chcąc nie chcąc, Kraków obciążył mnie swoim klimatem, swoim kulturalnym dziedzictwem i swoją muzyką. A muzyki w tym mieście od zawsze było dużo. I była to muzyka różna. Ważne miejsce wśród wszystkich możliwych do spotkania tu gatunków ma, szeroko pojęta, muzyka żydowska (klezmerska).

SooMood – SooMood (2007)

Obraz
SooMood – SooMood (2007) 1. Concrete Minds 2. Hidden Calls 3. Eternal Inexistance 4. Let’s Not Die 5. Soomood 6. She Passed Away 7. Land Of Sheeba 8. Liquid 9. Lyrical Outsider 10. Happy Mad End 11. What A Shame  Bardzo często nową muzykę poznajemy dzięki innym ludziom. Świetna jest zupełna przypadkowość takich odkryć. Nigdy przecież nie wiadomo, jaką muzykę ktoś (często zupełnie obcy) Ci poleci, puści na jakiejś imprezie lub w samochodzie, czy też wreszcie, jaki zespół gdzieś w rozmowie wspomni. Takim właśnie przypadkowym spotkaniem było dla mnie odkrycie krakowskiego zespołu alternatywnego (tak!) SooMood. Kilka lat temu kolega z pracy, podwożąc mnie, puścił w odtwarzaczu tę płytę. A ja się zakochałem. W muzyce, rzecz jasna.

An Evening with John Petrucci and Jordan Rudess (2000)

Obraz
An Evening with John Petrucci and Jordan Rudess (2000) 1. Furia Taurina 2. Truth 3. Fife and Drum 4. State of Grace 5. Hang 11 6. From Within 7. The Rena Song 8. In the Moment 9. Black Ice 10. Bite of the Mosquito (studio version)   Czas na coś spokojniejszego. Na klimatyczne i refleksyjne zamknięcie drugiej dziesiątki płyt omawianych na łamach Antylogii Mojej Muzyki. Pora na niebanalny album koncertowy, na świetny efekt współpracy moich, bezsprzecznie najbardziej ulubionych współczesnych muzyków. Mówiąc o efekcie współpracy, mam na myśli dzieło absolutnie dalekie od codziennych ich (Rudess'a i Petrucci'ego) Dream Theater'owych kompozycji. 'An evening with...' to zupełnie inny świat obu panów. To możliwość spojrzenia na ich dotychczasową twórczość z innej perspektywy.

Old Man's Child – Ill-Natured Spiritual Invasion (1998)

Obraz
Old Man's Child – Ill-Natured Spiritual Invasion (1998) 1. Towards Eternity 2. The Dream Ghost 3. Demoniacal Possession 4. Fall of Man 5. Captives of Humanity 6. God of Impiety 7. My Evil Revelations 8. Thy Servant   W związku z moją wielką słabością do dobrego black metalu z przełomu wieków, dziś kolejna klasyka. Zespół – klasyka i płyta – klasyka. Czas na słów kilka o trzeciej w dorobku, a pierwszej z serii genialnych, płycie ‘Ill-Natured Spiritual Invasion’ norweskiej grupy Old Man’s Child.  Z Old Man’s Child po raz pierwszy zetknąłem się jakoś w latach 2001-02. W jednym momencie dostałem dwie płyty zespołu – tę omawianą dzisiaj i ‘Revelation 666 – The Curse of Damnation’. Trzeba Wam, Drodzy Czytelnicy, wiedzieć, że wówczas pochłaniałem znaczne ilości płyt. Zachłannie odkrywałem jak najwięcej muzyki – głównie metalu i jego wariacji. Czemu o tym wspominam? Ponieważ, słuchając takiej masy dźwięków, zaznajamiając się z zawrotną ilością zespołów do zwróce

Orphaned Land – The Never Ending Way of ORWarriOR (2010)

Obraz
  Ostatnio pisałem o tym, jak fajnie jest mieć możliwość odkrywania nowej muzyki w Sieci poprzez różnorodne aplikacje. Dziś będzie o zespole, który poznałem przy okazji czytania czyjejś recenzji. Autor opisywał muzykę (chyba nawet Forgotten Souls), porównując ją dość obficie do innych zespołów. W tym, i do muzyki Orphaned Land. Można by długo dywagować nad słusznością tego porównania (ja, na ten przykład, podobieństw nie zauważam), jednakże uwaga moja została przykuta na tyle mocno, że z twórczością zespołu się zapoznałem. Na pierwszy ogień poszła właśnie płyta ‘The Never Ending Way od ORWarriOR’.      Orphaned Land to zespół bardzo oryginalny pod wieloma względami. Pierwszy z nich to pochodzenie. Zespół powstał i działa w Izraelu. Egzotycznie, prawda? Kolejna sprawa to muzyka, jaką da się słyszeć na ich płytach. Zasadniczo, spotykamy się tu z progresywnym metalem. Ale. Wielość i różnorakość inspiracji, które słychać na płycie zapiera dech w piersiach, a wynika z pewnością z czys

Mors Principium Est – Dawn of the 5th Era (2014)

Obraz
Mors Principium Est – Dawn of the 5th Era (2014) 1. Enter the Asylum 2. God Has Fallen 3. Leader of the Titans 4. We Are the Sleep 5. Innocence Lost 6. I Am War 7. Monster in Me 8. Apricity 9. Wrath of Indra 10. The Journey 11. The Forsaken   Bardzo lubię wszelkie gadżety i fakt, że żyję w czasach największego rozkwitu przemysłu elektronicznego i Internetu. Łatwość z jaką można sięgnąć po muzykę z całego świata jest fascynująca. A jeszcze lepszym uczuciem jest to zaskoczenie, gdy uda mi się jakiś nowy zespół odkryć w miejscu, w którym nigdy bym się tego nie spodziewał. Tak właśnie było z fińskim zespołem Mors Principium Est. Ich płyta wyświetliła mi się w jakiejś muzycznej aplikacji mobilnej, jako twórczość, która mogłaby mnie zainteresować (analizując zapewne moje dotychczasowe poszukiwania i przesłuchania). Tak po raz pierwszy usłyszałem album ‘Dawn of the 5th Era’.

Forgotten Souls - Sirius 12 (2012)

Obraz
  Gdzieś tu, na łamach Antylogii wspominałem o swej, niezbyt zresztą udanej, przygodzie z gitarą elektryczną. Trud ten okazał się próżny i daremny, a sukcesów żadnych w tej materii nie odnotowałem. No cóż, życie. Na szczęście, są cały czas ludzie, którym jakoś lepiej się z instrumentami wiedzie i, robiąc coś z pasją i zaangażowaniem, odnoszą większe lub mniejsze sukcesy. Najczęściej na swoim tylko podwórku, ale jednak. Z takich właśnie ludzi składa się zespół, o którego ostatniej wydanej płycie będzie dziś mowa. Zapraszam na słów kilka o albumie ‘Sirius 12’ krakowskiego zespołu Forgotten Souls.      Panowie z Forgotten Souls nagrali już płyt kilka, eksperymentując przy tym zarówno z ilością gitarzystów (bardzo dawne dzieje), jak i z wokalistami (historia już odrobinę nowsza). Tak czy siak, wszystkie te poszukiania i ryzykowne niejednokrotnie kroki doprowadziły muzyków i ich twórczość do punktu, w którym znajdują się obecnie. Są pewnymi swego i dojrzałymi muzykami. Mają swój niep

Samael - Passage (1996)

Obraz
Samael - Passage (1996) 1. Rain 2. Shining Kingdom 3. Angel's Decay 4. My Saviour 5. Jupiterian Vibe 6. The Ones Who Came Before 7. Liquid Soul Dimension 8. Moonskin 9. Born Under Saturn 10. Chosen Race 11. A Man in Your Head   Zazwyczaj jest tak, że gdy rozpoczynamy jakąś nową muzyczną przygodę, to stoi za tym jakiś zespół czy dwa, które już na zawsze, nieodmiennie będą się z ową przygodą kojarzyć. W moim przypadku to Samael jest takim właśnie głównym i pierwszym metalowym skojarzeniem. A płyta Passage to bodaj pierwszy kompletnie przeze mnie przetrawiony metalowy album. Myślę, że dobrze się stało, że to właśnie tę płytę Szwajcarów usłyszałem jako pierwszą. Nie jestem przekonany, czy tak łatwo uległbym ich urokowi, gdybym zaczął od 'Blood Ritual' czy 'Worship Him'.

Levin Minnemann Rudess – LMR (2013)

Obraz
Levin Minnemann Rudess – LMR (2013) 1. Macropolis 2. Twitch 3. Frumious Banderfunk 4. The Blizzard 5. Mew 6. Afa Vulu 7. Descent 8. Scrod 9. Orbiter 10. Enter the Core 11. Ignorant Elephant 12. Lakeshore Lights 13. Dancing Feet 14. Service Engine   Co może się wydarzyć, gdy trzech wielkich muzyków postanowi nagrać płytę? Spodziewamy się, że powstanie kawał dobrego albumu. Ale co się może wydarzyć, gdy tymi trzema muzykami są Marco Minnemann, Jordan Rudess i Tony Levin? Wtedy mamy gwarancję, że stworzona przez nich muzyka będzie arcydziełem. Ikoną gatunku i nieskończonym źródłem muzycznych inspiracji dla innych. I taka właśnie jest płyta, o której dziś mowa. Płyta bez tytułu (bo tytułem jest powtórzenie nazwisk muzyków). Widocznie, płyta tak kompletna, że tytułu nie potrzebuje. Może to też po części taka mała, zamierzona, odrobinę prowokacyjna arogancja?

Igorrr - Hallelujah (2012)

Obraz
Igorrr - Hallelujah (2012) 1. Tout Petit Moineau 2. Damaged Wig 3. Absolute Psalm 4. Cicadidae 5. Vegetable Soup 6. Lullaby for a Fat Jellyfish 7. Grosse Barbe 8. Corpus Tristis 9. Scarlatti 2.0 10. Toothpaste 11. Infinite Loop    W zakładce 'O blogu' napisałem, że będzie tu, na łamach Antylogii Mojej Muzyki, o muzyce każdej. Wystarczy, że odegrała jakąś istotną rolę w moim życiu. Mimo znakomitej przewagi metalu i jemu pochodnych, zdarzają się perełki z innych gatunków (lub w ogóle, twory międzygatunkowe), o słuchanie których nigdy wcześniej bym się nie podejrzewał. Są właśnie te chwilowe fascynacje, czy nieoczekiwanie zaskakujące odkrycia. Zatem, Drodzy Państwo, przedstawiam Wam takie właśnie moje fenomenalne odkrycie sprzed pięciu, może sześciu lat. Panie i Panowie - oto Igorrr i jego najnowsza płyta - 'Hallelujah'!

Blind Guardian - Nightfall in the Middle-Earth (1998)

Obraz
  Czas na magię, bajkową atmosferę i piękno opowiadanej historii. Czas na ‘Nightfall in the Middle-Earth’ – jeden z najlepszych i najbardziej spójnych concept-albumów, z jakimi kiedykolwiek  przyszło mi mieć do czynienia. Bo płyta ta jest koncepcyjnie ścisła, opowieść snuta przez wszystkie utwory i intermedia jest rozwijana konsekwentnie i logicznie. Myślę, że w dużej mierze sukces tej formy, w tym konkretnym przypadku, należy przypisać arcydziełu, na kanwie którego muzycy Blind Guardian konstruowali ten album. Mowa tu, rzecz jasna, o książce ‘Silmarillion’ J.R.R. Tolkiena. Biblii fanów ‘Władcy Pierścieni’ i ‘Hobbita’, a Genesis Śródziemia.      Geniusz powieści napisanych przez Tolkiena zna każdy, kto je czytał choć raz (mnie zdarzyło się to kilkakrotnie), więc nie sądzę, by wymagał jakiegokolwiek tu przybliżania. Jedyne nad czym można by się (a nawet powinno się) zastanowić, (nie znając jeszcze tej płyty) to, jak stworzyć muzykę, która mogłaby być tłem wydarzeń opisanych w ksią

Gojira - L'Enfant Sauvage (2012)

Obraz
Gojira - L'Enfant Sauvage (2012) 1. Explosia 2. L'Enfant Sauvage 3. The Axe 4. Liquid Fire 5. The Wild Healer 6. Planned Obsolescence 7. Mouth of Kala 8. The Gift of Guilt 9. Pain is a Master 10. Born in Winter 11. The Fall   Zaczynając pisać tego bloga byłem przekonany, że płyta, o której dziś będzie mowa znajdzie się wśród pierwszej trójki opisywanych. Ale jak to bywa, plany się zmieniają. A w przypadku tego bloga – im intensywniej myślę o kolejnych nagraniach, którymi chcę się z Wami, Drodzy Czytelnicy, podzielić, tym więcej pomysłów i zakopanych gdzieś w czeluściach pamięci wydawnictw wyrywa się, by o nich napisać. Dlatego też, ‘L’Enfant Sauvage’ musiała cierpliwie poczekać na swój czas – na otwarcie drugiej dziesiątki Antylogicznej płytoteki.

Värttinä - Ilmatar (2001)

Obraz
  Nie samym metalem człowiek żyje. Nie samym metalem żyję i ja. I, cholera, bardzo dobrze. Kiedyś usłyszałem, że o prawdziwej muzycznej wrażliwości człowieka nie świadczy jego wielka, bezgraniczna miłość i wiedza dotycząca jednego czy dwóch gatunków muzyki, a zdolność do wyławiania i odnajdywania piękna i nowości w każdej muzyce, z jaką przychodzi mu na co dzień się stykać. Värttinä, w chwili jej poznania (początek studiów, lata 2002-2004) była dla mnie właśnie taką nowością i pięknem, poznaną przypadkowo i nieplanowanie.      Nie pamiętam już, jak doszło do pierwszego mojego z folkowymi Finkami spotkania. Ale, bezapelacyjnie, była to miłość od pierwszego usłyszenia. Miłość, która trwa do dziś: czysta, piękna i w swej platonicznej formie - nieskończona. Bardzo cieszę się więc, że i moja życiowa miłość ten zespół uwielbia, a szczególnie mocnymi uczuciami darzy (darzymy?) właśnie płytę 'Ilmatar'.   Od pierwszych dźwięków na płycie 'Ilmatar' słychać klimat i moc skan

Children of Bodom - Something Wild (1997)

Obraz
  Cofnijmy się do przełomu lat 1998-99. Początek szkoły średniej był dla mnie, z punktu widzenia poznawania i absorbowania muzyki metalowej, okresem najbardziej intensywnym, najpłodniejszym i, z perspektywy tych wszystkich lat z przekonaniem powiem, że - najlepszym. Wtedy zacząłem poznawać metal, jego gatunki i ich różnice. Także wtedy, dość nieudolnie zresztą, zacząłem uczyć się gry na gitarze elektrycznej. Nie będę pewnie zbyt oryginalny wspominając, że nauka była długa, żmudna i w efekcie - bezcelowa, a pierwszy instrument był z grupy tych zorganizowanych 'za flaszkę' od starszego kuzyna. Niemniej, piękne to były czasy. Najważniejsze wtedy były tylko (albo aż!) dwie rzeczy: muzyka i ludzie, których ta muzyka wpuściła do mojego życia na długie lata.      Wspomniana wyżej, podjęta wówczas przeze mnie nauka gry na gitarze jest w tej konkretnej historii dość istotna. Jako młody 'muzyk', poznałem wtedy wiele zespołów, których poziom opanowania instrumentów robił n

Queen - A Night at the Opera (1975)

Obraz
Queen - A Night at the Opera (1975) 1. Death on Two Legs (Dedicated to...) 2. Lazing on a Sunday Afternoon 3. I'm in Love With My Car 4. You're My Best Friend 5. '39 6. Sweet Lady 7. Seaside Rendezvous 8. The Prophet's Song 9. Love of My Life 10. Good Company 11. Bohemian Rhapsody 12. God Save the Queen   Nadszedł czas na zespół dla mnie najważniejszy. Zespół, bez którego (jestem tego w stu procentach pewien) mój gust i smak muzyczny nie byłyby takie jak teraz, a moja wrażliwość na dźwięki nie byłaby nawet w połowie tak duża. Nadszedł czas, by podzielić się z Wami moją muzyczną Alfą i Omegą.   Queen to pierwszy świadomie przeze mnie słuchany zespół. To także pierwszy w moim życiu zespół, z którego twórczością się identyfikowałem, i którego płyty pochłaniały mnie bez reszty. A wszystko zaczęło się w pierwszej klasie szkoły podstawowej, gdy kolega puścił mi winylowe wydanie płyty 'Greatest Hits' swojego ojca. Później poszło l