Ihsahn - angL (2008)


Ihsahn - angL (2008)

1. Misanthrope
2. Scarab
3. Unhealer
4. Emancipation
5. Malediction
6. Alchemist
7. Elevator
8. Threnody

 
  O dzisiejszym artyście wspominałem już przynajmniej raz, w kontekście innych zespołów. Czas zatem najwyższy, by skupić się wyłącznie na nim i na jego twórczości. I choć Ihsahna większość kojarzy przede wszystkim z roli frontmana w składzie Emperor, to ja chcę (i wolę) skupić Waszą uwagę na jego solowym dorobku. Bo jest według mnie dojrzalszy, prawdziwszy, ot, chyba po prostu lepszy. Dzisiejszym tematem wpisu zatem będzie drugi studyjny album Norwega, wydany w 2008 roku ‘angL’.

  Muszę się przyznać, że Emperora tolerowałem, ale wielkim fanem nie byłem. Nie przeszkadzał mi, ale sam od siebie raczej po niego nie sięgałem. Nie wiem dlaczego, ale tak było. Wyjątkiem była chyba płyta ‘IX Equilibrium’ (i może jeszcze koncertówka ją promująca, ‘Emperial Live Ceremony’). Dlatego też, do pierwszej płyty solowej Ihsahna podszedłem z wielką ostrożnością i, nie ukrywam, obawą. Jak się później okazało, zupełnie niepotrzebnie.
  Wszystkie płyty Ihsahna uwielbiam. Są świetne, dojrzałe, kompozycyjnie doskonałe, masteringowo nienaganne i, co najważniejsze, absolutnie prawdziwe i przekonujące! Ja to kupuję bez wahania. A jakoś tak najbardziej ulubiłem sobie tę drugą – ‘angL’ właśnie. Jest na niej wszystko czego oczekuję od dobrego, nieprymitywnego i charakterystycznego metalu. Są interesujące, często arytmiczne i połamane gitary, jest żywa i nadążająca w każdym momencie perkusja i wreszcie, jest ten jakże charakterystyczny, wszędzie rozpoznawalny głos Tveitana! Bardzo to lubię.
  ‘angL’ jest bardzo dynamiczna, ostra nieco w odbiorze i trochę nawet agresywna. Już pierwszy utwór, ‘Misanthrope’, nakręca słuchacza i zapowiada to, co konsekwentnie będzie rozwijane na płycie. ‘Scarab’ natomiast daje do zrozumienia, że Ihsahn potrafi nie tylko łoić na gitarze, ale ma także umiejętność tworzenia riffów technicznie skomplikowanych i nieszablonowych. Mam słabość do wolniejszego nieco, ale ciągle absolutnie magicznego utworu ‘Unhealer’. Pewnie dlatego, że gościnnie śpiewa tu Mikael Åkerfeldt  z Opeth, przez co cały utwór trąci twórczością Szwedów. ‘Emancipation’, ‘Malediction’ i ‘Alchemist’ to utrzymanie szybkiego tempa i wysokiego poziomu partii gitarowych. Wolniejsze, ale niemniej ujmujące i zapadające w pamięć są ‘Elevator’ i ‘Monolith’. Całość współbrzmi ze sobą nienagannie. Jak to u Ihsahna.
  Twórczość pracowitego Norwega polecam wszystkim fanom dobrego i przemyślanego metalu. I ludziom takim jak ja, którzy Emperora traktowali jak nie do końca swoją bajkę. Gwarantuję, że Ihsahn już tą Waszą bajką jest. Godna uwagi (i podziwu) jest pracowitość muzyka, jego determinacja i konsekwencja w tworzeniu. Fajne jest też to, że wspiera młodych twórców (np. Leprous), użyczając im czasem swojego głosu czy wizerunku. Świetny człowiek. Świetna sprawa. Fantastyczna muzyka.




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Atrophia Red Sun - Twisted Logic (2003)

WASI ZNAJOMI - Prokoncepcja - Niedoczekanie (2016)

PŁYTA CZYTELNIKA - Slayer - Repentless (2015)