Acid Drinkers - 25 Cents For a Riff (2014)


Acid Drinkers - 25 Cents For a Riff (2014)

1. 25 Cents For a Riff
2. Me
3. God Hampered His Life
4. Don't Drink Evil Things
5. Chewed Alive
6. Not By Its Cover
7. Demise
8. Riot In Eden
9. The Noose
10. Madman's Joint
11. Enjoy Your Death
12. My Soul's Among The Lions


  Są takie zespoły, które znamy lepiej z mediów, fascynacji znajomych czy koncertów, niż z ich faktycznego muzycznego dorobku. Takie legendy (dinozaury?), o których każdy chyba słyszał, ale prawie nikt nie zna całej twórczości, nie mówiąc już o orientowaniu się w ich dyskografii na wyrywki. Ja tak mam z Acid Drinkers. Wiem, kim są, co osiągnęli, jak bardzo są rozpoznawalni ale ich muzykę zawsze traktowałem trochę po macoszemu. Aż do zeszłego roku.

  Aby być zupełnie szczerym muszę się przyznać, że dawno temu, jeszcze w szkole podstawowej, miałem chwilę fascynacji Acid’ami. A szczególnie dwiema ich płytami ‘The State of Mind Report’ i ‘Infernal Connection’. Ale było to raczej krótkotrwałe i niewiele znaczące. Od tamtej pory minęło wiele lat, a Acid Drinkers pozostali daleko poza kręgiem moich muzycznych zainteresowań. Dlaczego? Naprawdę, nie mam pojęcia.
  ’25 Cents For a Riff’ to czternasty (!) studyjny album zespołu. Zainteresowałem się nim po tym, jak dość często jeden z utworów był puszczany na antenie Antyradia. Postanowiłem zapoznać się z całością i, o dziwo, od pierwszego słuchania płytę tę bardzo polubiłem. Urzekła mnie niesamowitym, absolutnie prawdziwym i szczerym rock’n’rollowym kopem. To jest kwintesencja tego gatunku! Wszystko jest super dynamiczne, z jajem i oczekiwanym pazurem. Rewelacja!
  Należy mnie dobrze zrozumieć – ekscytacja tylko nową płytą Acid’ów może być odbierana przez fanów kapeli za ignorancję, ale nic na to nie poradzę. Poza pojedynczymi wyjątkami, żadne wydawnictwo Titusa i bandy nie zadziałało na mnie tak mocno i intensywnie. To muzyka, której mogę (i chcę!) słuchać w kółko. Nie nuży się, a wręcz porywa do zabawy. Jest takim nawoływaniem do powrotu w młodzieńcze lata, do powrotu w czasy świetnych rockowo-metalowych imprez.
  Już pierwszy, tytułowy utwór stawia na nogi słuchacza i napędza go do działania. Później jest tylko lepiej: ‘Me’ to cięższa odrobinę odmiana rocka, a ‘Don’t Drink Evil Things’ to symbol tej płyty. Zresztą, to właśnie ten kawałek był najczęściej promowany w mediach. Poziomowi ani klimatowi nie ustępują także pozostałe kompozycje: ‘Chewed Alive’, ‘Not By Its Cover’, ‘Demise’ czy ‘Enjoy Your Death’. Energia w czystej i łatwo przyswajalnej postaci. I nawet wokal Titusa się bardzo jakoś nie zestarzał.
  Najnowsze dzieło Kwasożłopów polecam tym, którzy tak jak ja, nie są fanami zespołu, a chcieliby spróbować go odkryć, ładując się przy tym mnóstwem fantastycznej energii. Po to przecież powstał prawdziwy rock’n’roll – by dawać radość i energię. I choć jeszcze parę lat temu z pewnością bym tego nie powiedział, to dziś szczerze Wam, Drodzy Czytelnicy, płytę ’25 Cents For a Riff’ polecam.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Atrophia Red Sun - Twisted Logic (2003)

WASI ZNAJOMI - Prokoncepcja - Niedoczekanie (2016)

PŁYTA CZYTELNIKA - Slayer - Repentless (2015)