Ouroboros - Glorification of a Myth (2011)
Ouroboros
- Glorification of a Myth (2011)
1. Black
Hole Generator
2.
Lashing of the Flames
3.
Animal, Man... Machine
4.
Sanctuary
5. Sea
to Summit
6.
Disembodied Mind
7.
Dissolve
8. Panacea
9.
Edifice of Tyranny
10. Absent from Entity
Gdy metal już na
dobre zagościł w moim muzycznym życiu, gdy wiedziałem już, że to mój ulubiony gatunek muzyki, nie byłem do końca przekonany do death
metalu. Do jego agresji, gitarowej nachalnej ekspresji, do znudzenia rytmicznej
perkusji i... braku klawiszy. Z czasem jednak zaczęło się to zmieniać, a ja
zacząłem do swojego świata dźwięków wpuszczać i tak grające kapele. Efektem tego jest, między innymi, moja fascynacja świetną (i jak dotąd chyba jedyną)
płytą Australijczyków z Ouroboros, wydaną w 2011 ‘Glorification of a Myth’.
Muzyka, którą
słyszymy na tej płycie to podręcznikowy wręcz i bardzo rasowy melodyjny (i
techniczny) death metal, ze słyszalnymi (ale nie przesadzonymi) wpływami thrashu.
Jest to wszystko nadzwyczaj akuratne i niesamowicie energetyczne. Kojarzy mi
się bardzo (a to dobrze!) z mistrzami gatunku, wirtuozami tegoż klimatu –
zespołem Death.
Gitarzysta zrobił
tu fantastyczną robotę. Jest selektywnie, klimatycznie i, co dla mnie jest tu
mistrzostwem, zachowany został styl klasycznego death metalu. Mówiąc
klasycznego, mam na myśli koniec lat 80-tych i pierwszą połowę 90-tych. Gdyby
nie brzmienie gitar, lepiej wykręcona perkusja i bardzo mroczny wokal, można by
tę płytę spokojnie pomylić z twórczością zespołów deathowych sprzed dwóch
dekad. Majstersztyk, jak dla mnie.
Na co dzień nie
słucham zbyt dużo death metalu. Jeśli już po niego sięgam, to raczej po lekko z
czymś zmieszany – przede wszystkim chyba z progresją. Współczesny death, jak
dla mnie zmienił się znacząco – jest mięsisty, ekstremalnie ciężki i
technicznie bardzo trudny (patrz: genialna ostatnia płyta Decapitated, ‘Blood
Mantra’). Cieszy zatem tym bardziej, że są zespoły, które potrafią nagrać
świetną płytę w konwencji klasycznego deathu, która nie będzie ani nudna, ani
wtórna, ani słaba. Taki zespół tworzą właśnie Australijczycy z Ouroboros.
Jak to można
wywnioskować z powyższych akapitów, ‘Glorification of a Myth’ jest albumem
bardzo dobrze wyprodukowanym, nienagannie zmasterowanym i koncepcyjnie ścisłym.
Jest też bardzo konsekwentny. Widać (słychać?), że muzycy wiedzieli doskonale
jaki efekt końcowy chcą uzyskać nagrywając tę płytę. Są nadzwyczaj świadomi
swoich umiejętności i dojrzali w samym procesie tworzenia. Dlatego ciężko
znaleźć na płycie słabe momenty. Zastanawiające (i w sumie, zasmucające
odrobinę) jest to, że dotąd Ouroboros wydał tylko jedną płytę, cztery lata
temu. Czy ta produkcja całkowicie już wypaliła i wyzuła muzyków z pomysłów? Czy
może są jakieś inne, bardziej prozaiczne przyczyny tego niedomagania? Chętnie
bym się tego dowiedział.
Jedyną płytę
Ouroboros polecam wszystkim kochającym stary dobry death metal. Będą to zapewne
ludzie mocno już po trzydziestce, ceniący sobie klasykę i kunszt. Myślę też, że
młodsi, lubiący współczesny death także powinni po nią sięgnąć. Z czystej
ciekawości. Bo to, cholera, ciekawa płyta.
Komentarze
Prześlij komentarz