Dissection - The Somberlain (1993)

      

    The Somberlain to pierwszy długogrający album Szwedów z zespołu Dissection. Zawirowania wewnątrz- i okołozespołowe nie pozwoliły nam cieszyć się żadną imponująco rozbudowaną dyskografią (raptem 3 albumy i parę EP’ek), a The Somberlain wydaje mi się z nich najlepszą, najbardziej kompletną, najprawdziwszą i najszczerszą. Dużo tych ‘naj’. Ale po kolei.
    Melodyjny death i black metal  - z tego Panowie czerpali garściami. Szybkie, brudne i agresywne riffy w połączeniu z growlem Jona Nödtveidta to kwintesencja gatunku z początku lat 90-tych XX w. Charakterystyczna dla tamtego czasu "brudna i płaska" perkusja, wyjątkowo na tej płycie mi nie przeszkadzała, ba, potrafiła wprowadzić w trans, jakiego mógłbym się spodziewać (w moim, rzecz jasna, odczuciu) po innych przedstawicielach black'u w tym okresie (Limbonic Art 'In Abhorrence Dementia', Samael 'Ceremony Of Opposities', Old Man's Child 'Ill-natured Spiritual Invasion' czy Emperor 'In The Nightside Eclipse'). Liczne, choć (o, dziwo!) nie naiwne melodie podkreślane wspomnianą wyżej perkusją przełamują skutecznie ciemność płyty. A utwory 'Crimson Towers', 'Into Infinite Obscurity' czy zamykający płytę 'Feathers Fell' to swoiste przeniesienie słuchacza na ułamek sekundy do innego świata. Do spokojnego, ukrytego za woalem demonicznej agresji wnętrza wrażliwego człowieka.
    Chętnie wracam do tej płyty. Jest regularnym gościem na mojej playliście w odtwarzaczu muzycznym. Przywołuje przed oczy czasy, które już nigdy nie wrócą, ale dzięki właśnie takim płytom - nigdy też nie zostaną zapomniane. W 2006 r. album 'The Somberlain' doczekał się wydania 're-issued' ale do końca nie wiem po co. Można mieć żal, że taka muzyka nie powstała w obecnych czasach, kiedy sprzęt do rejestrowania, instrumenty i oprogramowanie mogłyby nadać całości większej głębi i przestrzeni. Z drugiej jednak strony - pojawienie się takiego dzieła w tamtych właśnie czasach, nagranego przy użyciu wówczas dostępnego sprzętu potęguje tylko doznanie obcowania z czymś wielkim, wyjątkowym, ulotnym i niepowtarzalnym. Niepowtarzalnym, bo według mnie Dissection nigdy później nie zbliżył się do geniuszu 'The Somberlain' - ani płytą 'Storm of the Light's Bane' (1995), ani wydanym po jedenastu latach milczenia krążkiem 'Reinkaos' (2006). 
    Fenomen płyty, o której dziś mówimy ma jeszcze jeden wymiar. Nie trzeba być wirtuozem instrumentów, genialnym wokalistą czy super showmanem, żeby nagrać dzieło, które po niemalże ćwierćwieczu, nadal będzie przywoływane przy okazji różnych rankingów, list wszech czasów, etc. Wystarczy pasja, pomysł, chęć podzielenia się tym co w nas siedzi najgłębiej za pomocą muzyki. A czasem, bo i tak niestety bywa, traumatyczne wydarzenie popycha nas w ramiona geniuszu po to tylko, by chwilę później zepchnąć w przepaść.
    Abum 'The Somberlain' zespołu Dissection polecam wszystkim kochającym metal, a nie znającym starszych (lata 90-te) zespołów. Słuchaczom mojego pokolenia chyba nie muszę o nim wspominać...

1. Black Horizons
2. The Somberlain
3. Crimson Towers
4. A Land Frolorn
5. Heaven's Damnation
6. Frozen
7. Into Infinite Obscurity
8. In the Cold Wind of Nowhere
9. The Grief Prophecy/Shadows Over a Lost Kingdom
10. Mistress of the Bleeding Sorrow
11. Feathers Fell




                                                

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Atrophia Red Sun - Twisted Logic (2003)

WASI ZNAJOMI - Prokoncepcja - Niedoczekanie (2016)

PŁYTA CZYTELNIKA - Slayer - Repentless (2015)