Division By Zero - Tyranny of Therapy (2007)



  Dzisiejsze spotkanie z Antylogią jest jednym z tych, które lubię najbardziej. Dlaczego? Ponieważ będzie o zespole z Polski. Świetnie jest móc cieszyć się bardzo dobrą muzyką, której każda nuta powstała w kraju nad Wisłą. To budujące i bardzo motywujące. A słuchając takich zespołów jak dzisiejszy nasz bohater, Division By Zero, można już całkowicie wyzbyć się wszelkich kompleksów tzw. ‘Zachodu’. Zapraszam zatem na progresywną metalową wycieczkę po krętych ścieżkach albumu ‘Tyranny of Therapy’.
    Po wydaniu dwóch płytek demo, muzycy założonego w 2003 roku zespołu Division by Zero nagrali wreszcie debiutancki krążek. Jak prawie zawsze ma to miejsce w muzyce progresywnej, debiutancki bynajmniej nie znaczy słaby czy w jakiś sposób niedoskonały. Wręcz przeciwnie, to w pełni profesjonalne tak muzycznie, jak i masteringowo, wydawnictwo. Ze wszelkimi znamionami pierwszoligowego progresywnego metalu.
  Nie pamiętam już za bardzo, przy jakiej okazji poznałem twórczość chłopaków z Wojkowic, ale od razu bardzo przypadła mi do gustu. Wszystko co progresywne (ale nieprzekoloryzowane czy zmasakrowane przez lukrowany wokal) w rocku i metalu uwielbiam. A tu jest dużo rzeczy do uwielbiania! Po pierwsze, wokal. Dużo dobrego czystego męskiego wokalu, nieskalanego żadnym zniewieściałym wyciem, uzupełnionego tu i ówdzie prawie growlowym zaśpiewem. Bomba. Po drugie, klawisze. Absolutnie mój świat i moja bajka. Bardzo oryginalne aranże za pomocą jeszcze ciekawszych barw. Nieprzekombinowane partie, które często zastępują w prowadzeniu gitary. Mistrzostwo świata. Po trzecie, właśnie gitary. Jak wymaga tego sam gatunek, wirtuozeria. Umówmy się, progresywnej muzyki nie zagrają małolaty po pół roku szarpania strun w domu. Tu trzeba mieć umiejętności, talent, doświadczenie i, co chyba najbardziej istotne, doskonałą samoświadomość. A, no i nieograniczoną muzyczną wyobraźnię. Tu wszystko to jest.
  W progresji jako takiej, urzeka mnie połamanie, arytmiczność i zaskakujące rozwiązania, pojawiające się nagle, a niespodziewanie. I po raz kolejny, tu wszystko to jest. Miedzygatunkowe motywy, bogactwo brzmień a przy tym niewzruszone osadzenie w, bądź co bądź, ciężkiej muzyce wyszło muzykom Division by Zero świetnie i bezbłędnie. Album jest równy, dojrzały i bardzo uzależniający. Jak się go raz przesłucha, to chce się to robić w kółko, bez przerwy. Wielkiej siły trzeba, by go (przynajmniej na czas jakiś) porzucić. To wielki dar!
  Celowo nie opisuję dziś żadnego konkretnego utworu. Chcę, byście sami, Drodzy Czytelnicy, odkryli magię Division by Zero. Bo jest co odkrywać, a z progresywną muzyką jest też trochę tak, że każdy słyszy w niej coś innego, i zachwyca się nią w innych momentach.
  Omawianą dziś płytę polecam wszystkim fanom progresji i wszystkim muzycznym patriotom – dobrze mieć takich artystów w swoim kraju i dobrze ich twórczość znać. Szkoda wielka, niestety, że zespół pod koniec 2013 roku zawiesił działalność. Choć może, po zmianach w składzie dwa lata wcześniej, to lepiej?

1. Evening
2. True Peak
3. Your Salvation
4. Incinerated Wishes
5. Night
6. Deadline Meeting
7. Self Control
8. Morning





Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Atrophia Red Sun - Twisted Logic (2003)

WASI ZNAJOMI - Prokoncepcja - Niedoczekanie (2016)

PŁYTA CZYTELNIKA - Slayer - Repentless (2015)