Persefone - Spiritual Migration (2013)



Persefone - Spiritual Migration (2013)

1. Flying Sea Dragons
2. Mind as Universe
3. The Great Reality
4. Zazen Meditation
5. The Majestic of Gaia
6. Consciousness Pt. 1: Sitting in Silence
7. Consciousness Pt. 2: A Path to Enlightenment
8. Inner Fullness
9. Metta Meditation
10. Upward Explosion
11. Spiritual Migration
12. Returning to the Source
13. Outro


  Jeżeli myśleliście, że najbardziej egzotycznym zespołem (z punktu widzenia pochodzenia) o jakim tu przeczytacie był australijski Ne Obliviscaris, to się mylicie. Dziś zespół z kraju, w którym w piłkarskiej reprezentacji narodowej grają kucharze i  kelnerzy, a cała populacja jest dziesięciokrotnie mniejsza od populacji Krakowa. Porozmawiamy sobie dziś o czwartym albumie blackmetalowców z Andory – płycie ‘Spiritual Migration’ zespołu Persefone.


  Muzyka, którą muzycy uraczają słuchaczy to kawał dobrego black metalu, ze słyszalnym lecz nienamolnym progresywnym pierwiastkiem. Wszystko tu do siebie pasuje, jest smaczne i akuratne. Jedno ale – solówki gitarowe. Jest ich zdecydowanie za dużo, a klimatem i melodyką znacznie bliżej im do heavy czy power metalu, niż do blacku. Ale nie jest to przeszkoda nie do przejścia. Na szczęście.
  Jest coś nowego w twórczości Andorczyków, co zwraca uwagę słuchacza. Jest black, ale niesztampowy. Jest progresja, ale nieprzekombinowana czy męcząca. Jest szybko i ciężko. Jest bardzo ciekawie. Wokale też dotrzymują tempa – rasowy agresywny growl, co i rusz przerywany czystym męskim głosem. Bardzo dobrze to pasuje .
  Mimo niezłych klawiszowych motywów, większość muzyki zdaje się być budowana na gitarowym rusztowaniu. Pewnie to gitarzysta odpowiadał za większość kompozycji. Stąd też zapewne taka liczba, nie zawsze potrzebnych solówek (są momenty, w których brzmią niemalże jak Children of Bodom).
  ‘Spiritual Migration’ bardzo lubię za klimat. A dokładnie, za jego zmienność. Po szybkich i agresywnych utworach, naturalnie i bez kompleksów pojawiają się spokojne, balladyczne prawie kawałki. A później znów ciężki kop. Dużo ciekawych i połamanych riffów (dzięki, o Progresjo!) skutecznie skupia uwagę słuchacza. Klimatyczne, choć niestety niepierwszoplanowe klawisze subtelnie dopełniają dzieła, zamykają całość w bardzo przyzwoitej muzycznie klamrze.
  O utworach nie piszę nic, byście sobie sami, Drodzy Słuchacze, wyrobili o nich zdanie i wybrali te najbardziej ulubione, najciekawsze. Po prostu, najlepsze.
  Muzykę Persefone polecam tym, którzy lubią szybkie, ale przemyślane łojenie gitar w konwencji lekko połamanego black metalu. Nie ma tu tyle progresji, żeby zniechęcić nieprzyzwyczajonych, ale jest jej na tyle, by być może nakłonić do niej niezdecydowanych. Tej muzyki po prostu dobrze się słucha. A fakt, że muzycy pochodzą z Andory może wystarczyć, by z czystej ciekawości po nią sięgnąć. A to już pierwszy krok do szczerego jej polubienia.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Atrophia Red Sun - Twisted Logic (2003)

WASI ZNAJOMI - Prokoncepcja - Niedoczekanie (2016)

PŁYTA CZYTELNIKA - Slayer - Repentless (2015)