Nahemah - The Second Philosophy (2007)



  Czasem ktoś zasługuje na to, by ‘wpuścić go’ poza kolejką, by pozwolić mu oznajmić swoją obecność tu i teraz. Tak właśnie jest z bohaterem dzisiejszego wpisu, zespołem Nahemah. Poznałem ich muzykę może dwa tygodnie temu, ale od razu coś zaiskrzyło. Z każdym kolejnym przesłuchaniem iskry tak gęstniały, że powstało potężne zarzewie. I choć płyta jako całość, nie jest równa i nie trzyma od początku do końca w napięciu to myślę, że warto o niej wspomnieć Bo to kawał dobrze pomieszanego extreme i progresywnego metalu.
    Nahemah to nieistniejący już zespół z Hiszpanii. Nagrali cztery płyty długogrające, z których najbardziej zaciekawiła mnie właśnie ‘The Second Philosophy’. Nie wiem, co dokładnie w niej tak przykuwa moją uwagę. Może spora ilość progresywnych połamańców, a może ten wszechobecny smutek i trwoga, którym cały album silnie emanuje? Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Za to z pełnym przekonaniem powiem, że mi się ta płyta, a zwłaszcza jej pierwsza połowa, bardzo podoba.
  Całość zaczyna się subtelnym, chilloutowym rytmem i powoli, systematycznie nabiera rozpędu i mocy. Pojawia się perkusja, chaotyczna solowa gitara i bardzo głęboki, smutny growl. Im dalej w utwory, tym ciekawiej. Nie opuszcza nas aura tajemniczości i mroku. Często jest zaskakująco, progresywnie – po prostu, oryginalnie.
  Pierwsze utwory: ‘Siamese’ i ‘Killing My Architect’ wypełnione są muzycznymi smaczkami do granic. Wymieniający się czysty wokal z growlem, czy ciężka elektryczna gitara z akustyczną, tworzą interesujący konstrukcyjnie twór. Do tego, eksperymentalne często partie klawiszowe sprawiają wrażenie wielowymiarowości tych utworów. Bardzo lubię też: ‘Nothing’ za początek (deklamacja, po szwedzku, chyba) i hipnotyzujący główny riff gitarowy z klawiszowo-beatowym tłem; ‘Like a Butterfly in a Storm’ za balladowe tempo i fantastyczny, smutny lekko klimat; ‘Change’ za początkowy chillout, zgrabnie przechodzący w świetny progresywny motyw na klawiszach, podkreślony zgrabną gitarową melodią oraz ‘Labyrinthine Straight Ways’ za całoutworową progresję, którą jak już zapewne wiecie, tak w metalu uwielbiam.
  Nahemah polecam tym, którzy szukają dużo nowej muzyki. I dużo w muzyce nowego. Nawet jeżeli przygoda z twórczością Hiszpanów miałaby być tylko krótkim przystankiem w muzycznej podróży, to myślę, że nie będzie to stracony czas. Jest tu element przykuwający uwagę. A to przecież najważniejsze. Nie brakuje tu nowości - czy to brzmieniowych, czy melodycznych. Jest fajnie, choć nierówno i, niestety, niekonsekwentnie.

1. Siamese
2. Killing My Architect
3. Nothing
4. Like a Butterfly in a Storm
5. Change
6. Labyrinthine Straight Ways
7. Subterranean Airports
8. Phoenix
9. Today Sunshine Ain't the Same
10. The Speech






Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Atrophia Red Sun - Twisted Logic (2003)

WASI ZNAJOMI - Prokoncepcja - Niedoczekanie (2016)

PŁYTA CZYTELNIKA - Slayer - Repentless (2015)