Killswitch Engage - Alive or Just Breathing (2002)


Killswitch Engage - Alive or Just Breathing (2002)

1. Numbered Days
2. Self Revolution
3. Fixation on the Darkness
4. My Last Serenade
5. Life to Lifeless
6. Just Barely Breathing
7. To the Sons of Man
8. Temple From the Within
9. The Element of One
10. Vide Infra
11. Without a Name
12. Rise Inside


  Różne gatunki muzyki różnie na mnie działają. Jedne skłaniają do refleksji, inne do matematycznego niemalże skupienia się na ich strukturze, jeszcze inne zaś pozwalają mi na wyłączenie myślenia i błogi, niczym niezmącony relaks. I dziś pomówimy o przedstawicielu tej ostatniej grupy, o amerykańskiej metal core’owej (i dość komercyjnej) grupie Killswitch Engage. A na tapetę weźmiemy sobie ich drugi studyjny album, wydany w 2002 roku ‘Alive or Just Breathing’.

  Niewymagająca muzyka też jest bardzo potrzebna. Przynajmniej ja takiej potrzebuję. Nosząca wszelkie znamiona komercji, lekka w odbiorze, momentami ciężka (ale w sposób pełen ogłady) w brzmieniu, z mieszanymi barwami męskiego wokalu, muzyka ta jest dla mnie idealnym źródłem relaksu. Nie potrafię traktować takiego grania poważnie, doceniam natomiast dobrą robotę, którą dla mnie i mojego samopoczucia robi.
  Skąd pomysł, żeby wspomnieć o Killswitch Engage na łamach Antylogii? Ano, blog ten przede wszystkim jest o muzyce, której słuchanie sprawia mi frajdę, a nie tylko o wyszukanych, oryginalnych i połamanych brzmieniach. Gdyby tak było, okazałbym się zapewne nudnym i ograniczonym słuchaczem. A przecież nikt takim nie chce być, nie? Fajne rytmiczne granie to niezła recepta na oderwanie się od szarej i przytłaczającej często rzeczywistości. Odpalenie kilku radiowo brzmiących utworów krzywdy nam nie zrobi, a myślę, że przynajmniej na chwilę wypełni optymizmem. A to przecież bardzo ważne.
  Cała płyta ‘Alive or Just Breathing’ jest w swej komercyjnej prostocie bardzo równa. Nie można jej także odmówić kompozycyjnej konsekwencji. Wszystko ładnie ze sobą współbrzmi, ciężkie momenty gładko przechodzą w lżejsze, balladyczne prawie melodie. No, i tych kilka ‘hitów’ dodaje smaku. Łatwo wpadają w ucho i długo nie da się ich z głowy pozbyć. To dobrze (jak na komercyjne granie, rzecz jasna)! Wydaje mi się, że Amerykanie nie próbują ani fanów, ani siebie przekonać, że są metalowcami. Myślę, że mają pełną świadomość swojej muzyki. I jej odbioru przez słuchaczy. To, co według mnie jest ważne, to fakt, że w gąszczu podobnie grających zespołów, to właśnie na Killswitch Engage zwróciłem uwagę i, najnormalniej w świecie, lubię od czasu do czasu ich posłuchać. Jakkolwiek nieskromnie to zabrzmi, to dla tak tworzącego składu komplement.
  Muzykę, którą da się słyszeć na ‘Alive or Just Breathing’ polecam wszystkim fanom nu-metalu, komercyjnego pseudo-łojenia, a także wszystkim tym, którzy poszukują czegoś fajnego na tło do codziennych zajęć, czy odskocznię od codziennego muzycznego konserwatyzmu. Czasem po prostu trzeba się wyzerować przy czymś przewidywalnym, prostym i łatwo zapadającym w pamięć. Żeby nie zwariować.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Atrophia Red Sun - Twisted Logic (2003)

WASI ZNAJOMI - Prokoncepcja - Niedoczekanie (2016)

PŁYTA CZYTELNIKA - Slayer - Repentless (2015)