Vader - Live in Japan (1998)


Vader - Live in Japan (1998)

1. Damien (Intro)
2. Sothis
3. Distant Dream
4. Black to the Blind
5. Silent Empire
6. Blood Of Kingu
7. Carnal
8. Red Passage
9. Panzerstoss (Intro)
10. Reborn in Flames
11. Fractal Light
12. From Beyond (Intro)
13. Crucified Ones
14. Foetus God
15. Black Sabbath
16. Raining Blood
17. Omen (Intro)
18. Dark Age


  Zawsze miałem problem z albumami koncertowymi. Bardzo trudno mnie w tej materii zadowolić. Jestem wybredny, czepliwy i łatwo coś dyskwalifikuję. Dlaczego? Bo tak. Bo koncert ma być przeżywany na żywo. Bo zespoły i tak manipulują brzmieniem w studiu, zanim taka płyta pojawi się na półkach. Po co, zatem, w ogóle takie rzeczy wydawać? Chcesz posłuchać zespołu na żywo? Idź na koncert! No, dobra. Może trochę za ostro. Tak czy siak, nie jestem fanem ‘koncertówek’, takie wydawnictwa mogłyby dla mnie nie istnieć. Ale. Właśnie, jest to ale. Czasem po prostu pojawiają się takie płyty z koncertów, które rozsypują w pył moje konserwatywne zasady i zniewalają mnie od pierwszego słuchania. I tak właśnie miałem (sporo ponad dekadę temu) z ‘Live in Japan’ Vadera.

  Olsztynianie nigdy nie byli w kręgu moich ulubionych zespołów. Nie wiem dlaczego. Po prostu, coś nigdy specjalnie nie ‘zażarło’. Ale chwila, w której usłyszałem omawianą dziś płytę była dla mnie przełomowa. Bo przełamała (choć na chwilę) moje dwa największe opory: do Vadera i do ‘koncertówek’. Są jeszcze może dwie takie koncertowe płyty (metalowe), które uwielbiam i chętnie do nich wracam. Chętniej nawet, niż do ich studyjnych odpowiedników. To nagrania live Children of Bodom i Blind Guardian, które przy okazji także polecam.
  ‘Live in Japan’ od pierwszych sekund daje się poznać jako naładowany olbrzymią energią ładunek. Jest szybko, jest ciężko, jest hipnotycznie. No, i jest stuprocentowo death metalowo! Wszystko to odbieramy poprzez lekko przybrudzone i momentami (pozornie) nieselektywne brzmienie. Jest moc, jakiej (według mnie) brakuje Vaderowi na albumach studyjnych. Da się słyszeć wzajemne nakręcanie się zespołu i publiczności. Absolutnie fantastyczne wrażenie. Cały występ jest niesamowicie klimatyczny i żywiołowy. Naprawdę, chciałoby się na tym koncercie być.
  Utwory, które zespół w Japonii wykonał, to w znakomitej większości powszechnie znane hity. Jeżeli to słowo w ogóle pasuje, w kontekście death metalu. ‘Sothis’, ‘Carnal’, ‘Black to the Blind’ czy ‘Reborn in Flames’ to dzieła charakterystyczne i jedyne w swoim rodzaju. To kwintesencja Vadera tamtych lat. Machina, którą tamtego wieczoru zespół uruchomił, a która bez reszty porwała oddanych Japończyków, zostawia po sobie ślad u słuchacza na długi czas. I to jest rewelacyjne. Bardzo lubię wracać do tej płyty, gdy potrzebuję kopa. I, uwierzcie, za każdym razem działa!
  ‘Live in Japan’ Vadera polecam wszystkim fanom death metalu z energią. I nawet jeżeli nie lubicie albumów koncertowych, to jest duża szansa, że ten akurat przypadnie Wam do gustu. Bo ma w sobie to coś. Jakąś nieokreśloną moc, która hipnotyzuje. Wiem, co mówię!


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Atrophia Red Sun - Twisted Logic (2003)

WASI ZNAJOMI - Prokoncepcja - Niedoczekanie (2016)

PŁYTA CZYTELNIKA - Slayer - Repentless (2015)