Metallica - S&M (1999)


Metallica - S&M (1999)

1. The Ecstasy of Gold
2. The Call of Ktulu
3. Master of Puppets
4. Of Wolf and Man
5. The Thing That Should Not Be
6. Fuel
7. The Memory Remains
8. No Leaf Clover
9. Hero of the Day
10. Devil's Dance
11. Bleeding Me
12. Nothing Else Matters
13. Until It Sleeps
14. For Whom the Bell Tolls
15. −Human
16. Wherever I May Roam
17. Outlaw Torn
18. Sad but True
19. One
20. Enter Sandman
21. Battery


  Chciałbym móc powiedzieć, że to od nich wszystko, co w moim życiu z metalem związane, się zaczęło. Niestety, pojawili się (a w zasadzie, pojawiali się) dużo później i tylko na chwil kilka. Nie ten styl? Nie ten poziom wrażliwości? Nie ten stopień kompozycyjnej złożoności? Nie wiem. Ale wiem, że niewspomnienie o tak wielkim zespole jak Metallica byłoby z mojej strony bardzo nie fair. A ja chcę być fair. Bez względu na mój dzisiejszy, jaki by nie był, do nich stosunek.

  Trochę dziwi mnie powszechna pogarda wobec Metalliki. Przecież znakomita większość słuchających metalu to od nich właśnie zaczynała. A gdy przeszli już na coś mocniejszego/innego to nagle Metallica jest zła, obciachowa i „skończyła się na ‘Kill’em All’”. To niesprawiedliwe i śmierdzące hipokryzją. Ale taki już jest świat, czy nam się to podoba, czy nie. Ja sam, przyznaję, nie lubię ich płyt od czasu wydania ‘Load’. Wyjątkiem jest omawiany dziś album, zapis ich świetnego koncertu z udziałem orkiestry symfonicznej z San Francisco, wydany w 1999 roku ‘S&M’. Jednakże, moja niechęć do konkretnych wydawnictw nie ma absolutnie żadnego wpływu na to, co myślę i jak odbieram wcześniejsze ich płyty. A kilka z nich (‘Master of Puppets’, ‘Ride The Lightning’ czy ‘Black Album’) uważam za arcydzieła. Oczywiście, w kontekście czasu, w którym powstały.
  ‘S&M’ to dla mnie właśnie arcydzieło. Naprawdę. I pomyśleć, że wystarczyły tylko dwa składniki, by powstało: po pierwsze, najlepsze utwory zespołu z najlepszych jego płyt, a po drugie, genialnie zaaranżowane partie orkiestrowe, uwydatniające (gdzie trzeba) najmocniejsze strony twórczości Metalliki. A wszystko to za (dosłownie!) dotknięciem czarodziejskiej różdżki (wiem, wiem – batuty) nieżyjącego już kompozytora, Michaela Kamena. Od pierwszych chwil symfoniczna magia szczelnie przykrywa słuchacza. To, w mojej ocenie, jedna z najlepiej nagranych (i skomponowanych) metalowych płyt z orkiestrą symfoniczną. Wielki szacunek.
  Przedstawianie utworów tych dinozaurów muzyki byłoby naiwne. Ale warto zwrócić uwagę na to, jak instrumenty, na co dzień spotykane w filharmoniach, potrafią zmienić muzykę, którą już znamy. Jak zmieniają jej odbiór. Wreszcie, jak wydobywają kolejne wymiary z całości. To fantastyczne zjawisko. Master of Puppets’, ‘One’, ‘Nothing Else Matters’ czy  genialne ‘The Call of Ktulu’ brzmią na ‘S&M’ inaczej. Są świeższe, bogatsze w warstwy i głębsze w przekazie. Na mnie robią jak najlepsze wrażenie. Zwłaszcza słuchane głośno w zamkniętym pomieszczeniu lub na dobrych nausznych słuchawkach.
  Nie jestem fanem Metalliki, żeby to było jasne. Nie byłem, ani nie wybieram się na ich koncert. Nie męczyłem nigdy na gitarze ich utworów. Wreszcie, nie lubię tego, co z muzyką (i ze sobą, jako zespołem) robią już drugą dekadę. Ale nie mogę nie mieć do nich szacunku za wkład w muzykę, którą dziś nazywamy (szeroko pojętym) metalem. Za przetarcie szlaków innym, za inspirujące brzmienia i niebanalne często rozwiązania. Za to, Metalliko, czapki z głów!
  ‘S&M’ chyba nie bardzo mam komu polecać, bo mniemam, że wszyscy tę płytę znają. Dlatego tym razem wszystkich Was, Drodzy Czytelnicy Antylogii, namawiam do odkurzenia tej płyty i przesłuchania jej ponownie. Dla wielu z Was będzie to pewnie pierwszy raz od lat. Ale obiecuję, że warto. Bo to kawał dobrej produkcji, która niesie za sobą masę wspomnień. A czasem trzeba przystanąć i utrwalić to, co było, by zupełnie się nie zatarło.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Atrophia Red Sun - Twisted Logic (2003)

WASI ZNAJOMI - Prokoncepcja - Niedoczekanie (2016)

PŁYTA CZYTELNIKA - Slayer - Repentless (2015)