PŁYTA CZYTELNIKA - My Dying Bride - Songs of Darkness Words of Light (2004)
My Dying
Bride - Songs of Darkness Words of Light (2004)
1. The
Wreckage of My Flesh
2. The
Scarlet Garden
3.
Catherine Blake
4. My
Wine in Silence
5. The
Prize of Beauty
6. The
Blue Lotus
7. And My Fury Stands Ready
8. A Doomed Lover
W historii
brytyjskiego doom metalu istnieje takie pojęcie jak ‘Trójka z Peaceville’. O
dwójce z niej była już na łamach Antylogii Mojej Muzyki mowa – to Anathema i
Paradise Lost. Dziś, za sprawą Justyny i jej propozycji ‘Płyty Czytelnika’,
pomówimy o trzecim zespole. A dlaczego ta trójka się w ogóle tak nazywa? Bo, po
pierwsze, wszystkie trzy zespoły w podobnym czasie zaczynały tworzyć i formować
gatunek, który dziś nazywamy doom metalem. A po drugie, bo w tym samym czasie
podpisały one kontrakt z wytwórnią Peaceville Records. Zapraszam Was zatem,
Drodzy Czytelnicy, do świata My Dying Bride, namalowanego dźwiękami ósmego ich
albumu – ‘Songs of Darkness Words of Light’.
Doom nigdy nie
był moim najbardziej ulubionym gatunkiem ale zawsze był dla mnie ważny. Trochę
pewnie dlatego, że to właśnie doom metal graliśmy sto lat temu z zespołem, a
trochę też dlatego, że to smutna, melancholijna, niespieszna i poruszająca
odmiana metalu. A nie jest przy tym przekoloryzowanym pseudo-mistycznym tworem,
jak choćby gothic. Jak mogliście przeczytać przy okazji wpisów o Paradise Lost
czy Anathemie, bardzo te zespoły lubię i ważne w moim życiu zajmują miejsce. Z
My Dying Bride jest trochę inaczej. To najsłabiej przeze mnie znany członek
sławetnej Trójki. Ale nie oznacza to, że jest nielubiany. Ja, po prostu, na
ogół zapominam o tej kapeli. Na szczęście, Justyna mi o niej przypomniała.
Miałem kiedyś plan, żeby opisać inną ich płytę, ‘Like Gods of the Sun’ z 1996
roku, ale ‘Songs of Darkness Words of Light’ też może być.
My Dying Bride ma
swój charakterystyczny brudnawy nieco styl. Typowo doom’owe, powolne i
proste gitary tylko sporadycznie przyspieszają (‘Catherine Blake’), co sprawia,
że cały album zasadniczo jest niesamowicie klimatyczny, skłaniający do
przemyśleń, oderwania się od przyziemnych zmartwień i oddania się dźwiękom
bezwarunkowo. Chyba dlatego właśnie Justyna polecała tę płytę na wieczór z
kubkiem kawy i (jeśli komuś to nie wystarcza) papierosem. To idealna muzyka na
teraz – długie, ciemne i zimne wieczory. Przy czym papierosa można zamienić na
książkę, a kawę – na szklaneczkę (czy dwie) dobrej whisky...
Wokal jest dość
jednostajny. To nie śpiew, a po prostu powolna, ciepła barwą deklamacja. Super wymienia
się momentami z melodyjną gitarą prowadzącą (‘A Doomed Lover’). Głos wokalisty
ma w sobie pewien szorstki dystans, przez co czasami sprawia wrażenie bycia
ponad, a czasami poniżej warstwy muzycznej, co daje arcyciekawy efekt
dźwiękowej przestrzeni. Fajna sprawa, która (podejrzewam) wydarzyła się przypadkiem,
jako błąd czy niedoskonałość pracy w studio. Podsumowując, to co słychać na
płycie, to świetna ścieżka dźwiękowa do ‘doła’, melancholii, jesiennych
mrocznych myśli czy chęci pobycia tylko ze sobą. Ja to tak odbieram i pewnie
gdybym był dziesięć-piętnaście lat młodszy, to ‘Songs of Darkness Words of
Light’ byłaby moim nieodłącznym kompanem podczas tzw. gorszych dni.
Na zakończenie
dodam, że podoba mi się też, że na tej płycie, choć nieliczne, to są zmiany
tempa, zmiany muzycznego charakteru i melodyki na cięższe, bardziej metalowe
(‘The Prize of Beauty’). Sprawia to, że ósmy studyjny album Anglików jest
wszechstronny, przez co łatwo się nie nudzi i pozwala na odkrywanie coraz to
nowych smaczków prawdziwego, klasycznego doom metalu. Ja tę płytę (jak i kilka
innych) My Dying Bride kupuję w ciemno. Odpowiada mi zarówno jej poziom
muzycznej wrażliwości, jak i bogactwo rzemieślniczej kompozycji. Wszystko jest
tu wyważone, równe i doszlifowane. No, ale w końcu to już ich ósma płyta...
Wielkie dzięki, Justyno, za przypomnienie mi o My Dying Bride!
Chciałbym
podziękować także wszystkim, którzy przysłali swoje
propozycje płyt i wszystkim, którzy pod wpisami (czy to na fb, czy to na blogu)
komentowali moje wpisy. To bardzo fajne uczucie, gdy wiesz, że ktoś czyta to,
co napiszesz. A tym bardziej, jeśli wzbudza to jakieś emocje! Dlatego też, nie
przestawajcie podsyłać mi swoich propozycji płyt. Nie przestawajcie też, pod
żadnym pozorem, czytać i komentować wpisów. Bo to wszystko jest przecież dla
Was!
Komentarze
Prześlij komentarz