Telergy - Hypatia (2015)


Telergy – Hypatia (2015)

1. Scene, No.1
2. Astronomer
3. Scene, No.2
4. Philosopher
5. Scene, No.3
6. Mathematician
7. Scene, No.4
8. Teacher
9. Scene, No.5
10. The Burning of the Library of Alexandria
11. Scene, No.6
12. Scapegoat
13. Scene, No.7
14. Murder
15. Scene, No.8
16. Martyr
17. Scene, No.9



  Po rosyjskich wojażach czas na powrót na Zachód. I to od razu do Stanów. Mimo, że nie mam najlepszego zdania o ciężkiej muzyce z tamtych terenów, to co jakiś czas znajdzie się perełka, której ulegam, i o której chcę Wam opowiedzieć. Dziś tą perełką będzie ostatnia płyta projektu Telergy, wydana w ubiegłym roku świetna ‘Hypatia’. Zapraszam!
  Słowo projekt w odniesieniu do Telergy nie zostało przez mnie użyte przypadkowo. Za całym przedsięwzięciem stoi bowiem jedna osoba, wspierana tylko gościnnie przez innych muzyków. Jak wiecie, bardzo lubię i niezmiernie szanuję takich artystów. Drugą rzeczą, która mnie w muzyce Amerykanów uwiodła, to niesamowicie dojrzała progresja, łącząca mnogość gatunków. To doskonała muzyka. I nawet brak wokalu w niczym tu nie przeszkadza. Są jakieś chórki, jakieś mruczanda, ale śpiewu brak. I chyba dobrze.
  Konstrukcja albumu także zasługuje na uwagę. Jak mogliście zauważyć, tracklista pokazuje aż 17 utworów! Jednak nie wszystkie z nich to utwory muzyczne. Wszystkie kawałki zatytułowane ‘Scene No.’ to przeszkadzajki – swoiste deklamacje czy scenki rodzajowe, mające na celu przybliżyć Słuchaczom tematykę płyty. Bardzo ciekawe rozwiązanie. I trafne, mając na uwadze właśnie brak wokalu.
  Muzycznie ‘Hypatia’ jest niesamowicie bogata. Nie bez wpływu na to zapewne był fakt, że w projekt, prócz jego autora, zaangażowanych było blisko czterdziestu innych muzyków! Przy takim arsenale talentów grzechem byłoby nagranie płyty przeciętnej. Tu nikt nie zgrzeszył – album jest absolutnie fantastyczny! Instrumentalnie i kompozycyjnie idealny. Nie brakuje tu niczego - gdzie trzeba jest szybko i ciężko. Gdzieś indziej znów, refleksyjnie i melancholijnie. I to instrumentarium! Oprócz klasycznych rockowo-metalowych instrumentów słychać tu harfę, flet, piszczałki i wielorakie smyki! Czasem pojawiające się chórki świetnie to bogactwo brzmień uwydatniają. Jest genialnie!
  Słuchając krążka 'Hypatia' od razu mam milion skojarzeń. To jak koktajl z twórczości zespołów, które znam i uwielbiam. Jednak przepis na ten koktajl mózg projektu Telergy złamał na swój wyrafinowany i tajemniczy sposób. I to jest właśnie kwintesencja sukcesu. Wielkie pokłony dla kompozytora!
  Muzykę, o której dziś Wam opowiadam traktuję jak pewnego rodzaju panaceum na odsłuchową niemoc. Czasem jest tak, że na ciężki black nie mam siły, a mdły melancholijny rock-metal mnie odpycha. Wtedy właśnie pojawia się Telergy (na przemian z Outrun the Sunlight). To mój muzyczny złoty środek. To jedna z naprawdę nielicznych płyt, których, odkąd je mam, nie usunąłem z mojego przenośnego odtwarzacza. To powinno Wam, moi Drodzy, powiedzieć o niej więcej niż tuzin słów...
  Telergy 'Hypatia' to album dla każdego fana rocka i metalu. Nieważne jakie gatunki Was kręcą - ta płyta spodoba się Wam wszystkim. Obiecuję. Tylko dajcie jej szansę i w skupieniu przesłuchajcie ją choć raz - od początku do końca.


Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Atrophia Red Sun - Twisted Logic (2003)

WASI ZNAJOMI - Prokoncepcja - Niedoczekanie (2016)

PŁYTA CZYTELNIKA - Slayer - Repentless (2015)