Death - Symbolic (1995)


  Jak już zapewne dawno zauważyliście, dodawanie płyt do Antylogii odbywa się, delikatnie mówiąc, bardzo przypadkowo. Nie mam żadnego systemu, planu ani wizji. Dlatego też, stosunkowo nowe płyty często mieszają się ze starociami. Najzwyczajniej w świecie, co mi w głowie w danym czasie gra, o tym Wam piszę. Wyłączając, rzecz jasna, Wasze sugestie w ramach dwóch Czytelniczych cykli. Ostatnio były rzeczy raczej nowe, więc dziś pora na klasyka, o którym jakoś mi się (wstyd przyznać) zapomniało. I choć nigdy wielkim i wiernym fanem zespołu Death nie byłem, to miejsce w Antylogii Mojej Muzyki zdecydowanie się mu należy. Zapraszam zatem na wpis o szóstej płycie Amerykanów – legendarnej ‘Symbolic’.
    Jak wyżej wspomniałem, za ‘fana’ Death ciężko mnie uznać. Tu nie chodzi ani o gatunek, ani o muzykę zespołu. Po prostu, nigdy jakoś mnie nie ujęli. Niemniej, wielki wkład jaki ci muzycy wnieśli w rozwój metalu jest nie do przecenienia. Uznanie zatem mam dla nich wielkie. Ciekawe (sumie to nawet dla mnie dziwne), że co jakiś czas wracam do dwóch płyt Amerykanów – opisywanej dziś ‘Symbolic’ i następnej (a zarazem, ostatniej), równie klimatycznej, ‘The Sound of Perseverance’. Dlaczego? Nie wiem! Po prostu, coś każe mi wgrać te płyty do odtwarzacza, maglować tydzień-dwa, a później usunąć i do następnego razu do nich nie wracać. Dziwne, prawda?
  Co przede wszystkim zwraca uwagę na tej płycie? Po pierwsze, surowość brzmienia czyli cecha dość charakterystyczna dla metalu wydawanego w latach dziewięćdziesiątych (zwłaszcza w ich pierwszej połowie). Po drugie, unikalny i hipnotyzujący głos nieżyjącego już Chucka Schuldinera. Po trzecie, jedyny w swoim rodzaju styl grania, z prostą ale szybką perkusją i świetną gitarą prowadzącą. Wszystko to polane ascetyczną niemalże surowością sprawia, że słucha się tego bardzo dobrze. Z jakichś przyczyn, uznaję tę płytę (no, i ‘The Sound of Perseverance’) za konieczną do zaznajomienia się przez absolutnie wszystkich fanów metalu. Bez względu na jego odmianę. To, kurczę, ważne wydawnictwo w historii ciężkiej muzyki. Tak przynajmniej uważam ja.
  Jeżeli miałbym wskazać jeden tylko ulubiony utwór z ‘Symbolic’ to bez sekundy zawahania powiem: ‘Sacred Serenity’. Dlaczego? Bo dla mnie jest kwintesencją stylu i przesłania zespołu Death. No, i mam do niego po prostu sentyment. Inne, świetne kawałki, które na ‘Symbolic’ lubię to ‘1,000 Eyes’, ‘Empty Words’, ‘Without Judgement’ i zamykający całość ‘Perennial Quest’. Wam jednak, Drodzy Czytelnicy, polecam jak zawsze przesłuchanie całej płyty – od początku do końca. A po kilku odsłuchach odpalcie sobie ‘The Sound of Perseverance’. Świetnie i w sposób naturalny wydłuży Wam to podróż po świecie Death.
  Jak widzicie, brakuje w dzisiejszym wpisie konkretów, muzycznej analizy czy wycieczek wgłąb odczuwanych emocji. Dlaczego? Bo dziś była mowa o klasyku. O marce samej w sobie. O zespole tak oczywistym w metalowej świadomości, że nie ma sensu się nad nim rozwodzić. Tak naprawdę wierzę, że bardziej Wam tę płytę (i artystę) dziś przypomniałem niż przedstawiłem. Taki w zasadzie miałem cel, choć zaczynając pisać ten post o tym nie wiedziałem. Odpalajcie zatem ‘Symbolic’ w domowym zaciszu i przypominajcie sobie czasy, z którymi Wam się kojarzy. Bo przecież przełom XIX i XX w. to, zwłaszcza dla subkultury metalowej, czas mlekiem i miodem płynący! Nieprawdaż?

1. Symbolic
2. Zero Tolerance
3. Empty Words
4. Sacred Serenity
5. 1,000 Eyes
6. Without Judgement
7. Crystal Mountain
8. Misanthrope
9. Perennial Quest 


Komentarze

  1. a masz cos do polecenia z metal symfoniczny?

    tomek1@ .com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dimmu Borgir, Limbonic Art, Carach Angren, Rage (często nagrywają z orkiestrą), Vesania,Summoning, Falkenbach... i mnóstwo innych - z pomocą przyjdzie metal-archives :-)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Atrophia Red Sun - Twisted Logic (2003)

WASI ZNAJOMI - Prokoncepcja - Niedoczekanie (2016)

PŁYTA CZYTELNIKA - Slayer - Repentless (2015)