Everlast - Eat at Whitey's (2000)


Everlast - Eat at Whitey's (2000)

1. Whitey
2. Black Jesus
3. I Can't Move
4, Black Coffee
5, Babylon Feeling
6. Deadly Assassins
7. Children's Story
8. Love for Real
9. One and the Same
10. We're All Gonna Die
11. Mercy on My Soul
12. One, Two
13. Graves to Dig
14. Put Your Lights On

    
    Muszę się do czegoś przyznać. Mniej więcej w połowie szkoły podstawowej miałem krótki, może półtoraroczny epizod z szeroko pojętym rapem. Cypress Hill, House of Pain, Ice T, Da Luniz, Xzibit, Busta Rhymes... Było to zaraz po tym, jak postanowiłem skończyć z Queen’owym hermetyzmem, a zacząć poszukiwać swojego gustu i smaku. Rap nie został ze mną zbyt długo, niedługo później pojawił się metal, który, co chyba da się zauważyć, skradł mój świat na zawsze. Niemniej, nauczyłem się pewnego rodzaju szacunku do artystów innych, niż rockowo-metalowi. Nauczyłem się, że obok komercyjnego gówna, są też prawdziwi twórcy. Prawdziwi, w tym co robią. I niesamowicie profesjonalni. I dziś będzie o takim właśnie artyście. Zapraszam na słów kilka o trzeciej solowej płycie jednego z członków House of Pain, Everlasta.

  ‘Eat at Whitey’s’ to nie płyta z rapem. To płyta z charakterem, soft-rockowym zacięciem i czarnym bluesowym klimatem. Wszystko, rzecz jasna, dzięki niesamowitej barwie głosu Everlasta. Tak bardzo kojarzącej się z czarnymi raperami, a tak egzotycznej dla białego wokalisty. To płyta na wskroś przepełniona emocjami, uczuciami i jakimś takim, hmm, człowieczeństwem? Jest niesamowicie klimatyczna. Skrada uwagę na długie godziny. Łatwo się przy niej zapomnieć i zgubić w liczeniu, ile to już razy w kółko ją przesłuchaliśmy. To magiczne w tym albumie.
  Everlast pokazuje, że nie jest ograniczony tylko do House of Pain. Że świetnie czuje się w innych gatunkach i, co znamienne, że jego głos w innych gatunkach sprawuje się całkiem nieźle. Wszystko brzmi tak, jak powinno. Jakby było idealnie na swoim miejscu. Fajne jest też to, że Everlast zaprosił do współpracy kilkoro innych artystów. Carlos Santana, B-Real (Cypress Hill), Rahzel (beatbox) czy N’Dea Davenport to tylko część z gości, którzy swą obecnością wzbogacili treść ‘Eat at Whitey’s’. Wszyscy oni sprawiają, że wydawnictwo to nie jest jednoznaczne czy jednogatunkowe. Wespół stworzyli melanż gatunków, barw i dźwięków. Świetne, wyważone dzieło.
  Do tej płyty Everlasta wracam może niezbyt często, ale jeśli już, to słucham jej na okrągło przez kilka dni. Bardzo też lubię (a nawet lubimy) słuchać jej w samochodzie, podczas naszych długich tras. Jest świetnym tłem dla nieustannie zmieniających się obrazów za oknami. Fantastycznie relaksuje i wypełnia spokojem. Jest przy tym na tyle żywa, że nie pozwala na niebezpieczne za kierownicą odpłynięcie.
  ‘Eat at Whitey’s’ polecam wszystkim fanom spokojnej ale głębokiej muzyki z pogranicza bluesa, rapu i rocka. Namawiam do zapoznania się z nią także wszystkich, którzy szukają dobrej i niespiesznej muzyki do odpoczynku. Warto poznać inną (jak dla mnie lepszą) stronę tego znanego rapera. Bo gdy ją poznamy, z pewnością pewne stereotypy runą i ustąpią miejsca najzwyklejszemu w świecie, szacunkowi.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Atrophia Red Sun - Twisted Logic (2003)

PŁYTA CZYTELNIKA - Luxtorpeda - MYWASWYNAS (2016)

PŁYTA CZYTELNIKA - Slayer - Repentless (2015)