Jamiroquai - Travelling Without Moving (1996)
Jakoś tak mnie wzięło na wspominki, więc pozostajemy w 'czasach' z poprzedniego wpisu. Siódma-ósma klasa szkoły podstawowej. Muzyczne eksperymenty
mieszane z komercyjnie dostępną papką. Większość, co oczywiste, szybko lądowała w koszu. Ale zdarzały się perełki w postaci takich artystów jak omawiany
ostatnio Everlast, czy jak bohater dzisiejszej opowieści, funkowo-acid jazzowy
mistrz, Jamiroquai.
‘Travelling
Without Moving’ to wydana w 1996 roku trzecia studyjna płyta Brytyjczyka. I
chyba najlepiej znana na całym świecie. Zasłynęła promowanym wszędzie (i
absolutnie klimatycznym i świetnym) utworem ‘Virtual Insanity’. Nie ma chyba
osoby z mojego pokolenia, która by tego utworu nie kojarzyła. I oryginalnych
czapek Jay Kay’a (wokalisty). Drugi promujący płytę singiel (‘Cosmic Girl’) nie
był już tak popularny, ale sporą rzeszę fanów z pewnością też zyskał.
Ogólnie, płyta ta jest już, myślę kultowa. Zwłaszcza w środowisku fanów funky,
acid jazz czy popu. A fakt, że mimo niemalże dwudziestolecia nadal jest w
rozgłośniach radiowych puszczana, potwierdza tylko to stwierdzenie.
Muzyka na tym
albumie jest subtelna, wyrafinowana i... porywająca! Kwintesencja, chyba, funky
(chyba, bo się w sumie na tej muzyce nie znam). Jest też niezmiernie miła dla
ucha i w swej delikatności, czarująca. To w dużej mierze zasługa barwy głosu Jay Kay’a i wygładzonych podkładów. Świetna muzyka to słuchania przy każdej okazji
– od odpoczynku, przez sprzątanie aż po jazdę samochodem. Łatwa, lekka i
przyjemna. Słucham tej płyty zawsze, gdy najdzie mnie ochota na coś, co nie
jest metalem. Nie zdarza się to może zbyt często, ale jednak.
Skąd obecność
Jamiroquai na Antylogii? Ano stąd właśnie, że od prawie dwudziestu lat ‘Travelling
Without Moving’, w ten czy inny sposób, mi w życiu towarzyszy. Nigdy nawet nie
pomyślałem, by się tej płyty ‘pozbyć’, by do niej przestać wracać. To intrygujące
nawet dla mnie, tak zagorzałego fana ciężkich i bardzo ciężkich melodii. Ale
cieszę się, że ‘mam’ takie płyty w życiu.
Nie będę omawiał
konkretnych utworów z płyty. Bo i po co? Każdy ją chyba zna. A jak nie, to
niech pozna i sam sobie zdanie o niej wyrobi. A komu ją polecam? Po pierwsze,
wszystkim tym, którzy kiedyś jej słuchali i zapewne dawno już o niej zapomnieli. Należy do niej
wrócić! A po drugie, wszystkim szukającym dobrego funku i spokojnej muzyki do
‘chillout’u’. Bo choć ‘nie ma balu bez metalu’, to czasem po prostu trzeba się
nasączyć czymś zupełnie innym. Może i w niczym to nie pomoże, ale na pewno nie
zaszkodzi.
1. Virtual Insanity
2. Cosmic Girl
3. Use the Force
4. Everyday
5. Alright
6. High Times
7. Drifting Along
8. Didjerama
9. Didjital Vibrations
10. Travelling Without Moving
11. You Are My Love
12. Spend a Lifetime
13. Do You Know Where You're Coming From?
więc chill'ujmy!
OdpowiedzUsuń