Shylmagoghnar - Emergence (2014)



  Co prawda, od kilku dni robię odsłuchy nowych płyt Vadera i Metalliki, jednak dziś postanowiłem Wam, Drodzy Czytelnicy, opowiedzieć o zupełnie innym zespole. O zupełnie innej muzyce, niż ta wymieniona wyżej. Bohaterem dzisiejszej rozprawy będzie skład, który poznałem stosunkowo niedawno, a który od razu przypadł mi do gustu. Bo prócz najzwyklejszego w świecie zadowolenia ze słuchania muzyki, dał mi jeszcze uczucie... nostalgii.
    Panowie z Shylmagoghnar pochodzą z Holandii, a ich jedyna dotąd wydana płyta, to 'Emergence' z 2014 roku. Nie są związani z żadną wytwórnią, co w sumie może dziwić, biorąc pod uwagę muzykę, jaką tworzą. I choć gatunkowo nijak mają się do Carach Angren, to ośmielę się stwierdzić (bijcie, jeśli bredzę!), że są kolejnym przedstawicielem rozwijającej się na naszych oczach (i uszach) nowej holenderskiej szkoły metalowej. Fantastycznej szkoły, dodam.
  'Emergence' zaczyna się długim instrumentalnym 'I Am the Abyss', który co prawda uchyla już rąbka tajemnicy, jednak nie ukazuje pełnego obrazu tego, co ta płyta ma do zaoferowania. Spora ilość ciekawych klawiszowych motywów, próbki różnych gitarowych riffów i forma niespiesznego rozwijania tematów czyni z tego kawałka swoiste 'Arcyintro'. To taka, prawie dziewięciominutowa, muzyczna księga rodzaju całego albumu. Fantastyczne.
  A dalej jest jeszcze lepiej! Utwór 'Emergence' jako pierwszy sprawił, że poczułem wspomnianą wyżej nostalgię. Dlaczego? Bo to taki rasowy, pięknie melodyjny i dynamiczny black metal w formie, którą kocham najmocniej. Mój umysł, na fali tych dźwięków od razu odpłynął w czasy świetności takich mistrzów, jak Old Man's Child, Immortal, Dark Funeral czy Limbonic Art. Uczucie warte każdych pieniędzy, które obecnie coraz trudniej daje się wywołać. Szkoda, że tak mało już współczesnych black metalowych artystów sięga po stylistykę gatunku z drugiej połowy lat 90-tych ubiegłego wieku. Wielka szkoda.
  Im dalej w album, tym głębiej wnikamy w ten mroczny, napędzany podwójną stopą, świat. Fenomenalna melodyka gitarowych riffów, piękny (tak, to jest dobre słowo!) blackowy growl i dynamicznie reagująca na wszelkie zmiany tempa i nastroju perkusja wylane na niebanalne klawiszowe tła czynią (dla mnie, rzecz jasna) z 'Emergence' album idealny. Wierzę, że nie jestem w tym odczuciu samotny.
  Długo starałem się znaleźć coś, co na tej płycie będzie choćby przeciętne. Słuchałem jej w kółko, wsłuchiwałem się niemalże każdy muzyczny zabieg. I co? Oczywiście, nic! Nie ma tu przeciętności, nie ma nudy. Brak wtórności, taniego kopiowania czy momentów, które mogłyby świadczyć o wyczerpaniu się pomysłów Holendrów. Nic z tych rzeczy. Jest za to profesjonalnie wykręcony black metal z brzmieniem tak bardzo przypominającym mi to, sprzed dziesięciu lat. Nie potrafię (i chyba nie chcę) uwolnić się od uroku 'Emergence'.
  Wszystkie utwory są równe, każdy z nich opowiada swoją fascynującą historię. By mieć obraz kompletny, należy poznać całą płytę, bez pośpiechu czy nerwowego skakania między utworami. Trzeba się jej, najnormalniej w świecie, poddać. Bez reszty, rzecz jasna.
  Debiutancki album Shylmagoghnar polecam przede wszystkim fanom black metalu w jego dość klasycznej formie sprzed dekady. Jeżeli jak ja, Drogi Czytelniku, uwielbiasz wspomnianych wyżej artystów, to tę płytę pokochasz od pierwszego słyszenia i długo będziesz jej słuchał. W kółko. Bez wytchnienia. Dokładnie tak, jak ja.

1. I Am the Abyss
2. Emergence
3. Edin in Ashes
4. This World Shall Fall
5. Squandered Paradise
6. Eternal Forest
7. The Cosmic Tide
8. A New Dawn
9. The Sun No Longe


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Atrophia Red Sun - Twisted Logic (2003)

WASI ZNAJOMI - Prokoncepcja - Niedoczekanie (2016)

PŁYTA CZYTELNIKA - Slayer - Repentless (2015)