Dark Funeral - Where Shadows Forever Reign (2016)
1.
Unchain My Soul
2. As
One We Shall Conquer
3. Beast
Above Man
4. As I
Ascend
5.
Temple of Ahriman
6. The
Eternal Eclipse
7. To
Carve Another Wound
8. Nail
Them to the Cross
9. Where Shadows Forever Reign
Dziś mały powrót
do ciężkiego i mrocznego grania. A co, czasem po prostu trzeba się pobiczować
tęgimi blastami, nie? Bohaterem dzisiejszego wpisu jest zespół, którego w
zasadzie nie słucham. Do czerwca tego roku uznawałem tylko jedną-jedyną jego
płytę – mocarne ‘Vobiscum Satanas’ z 1998 roku – dlatego też, przez prawie
półtora roku nie znalazło się dla muzyków zespołu na łamach Antylogii żadne
miejsce. Aż do teraz, bo panowie Szwedzi z Dark Funeral, nieco ponad miesiąc
temu, zaprezentowali światu arcydzieło (nie bójmy się tego słowa!), pt. ‘Where
Shadows Forever Reign’. I o tym cudzie będzie dziś mowa.
Tak po prawdzie,
to nie wiem czemu mi tak na punkcie tej płyty odbiło. Może to jakaś wewnętrzna,
a niezaspokojona tęsknota za dobrym blackowym kopem? Nie wiem i jakoś
szczególnie mnie to nie obchodzi. Ważne, że pierwszy raz od jakiegoś czasu
trafiłem na album, który od pierwszego przesłuchania idealnie wpasował się w
mój gust i moje oczekiwania. I, co oczywiste, zmusił do jakiejś refleksji czy,
po prostu, reakcji. I w przeciwieństwie do najnowszej płyty Gojiry, tu reakcja
była zdecydowanie pozytywna (ot, mała dygresja).
Na ‘Where Shadows
Forever Reign’ w pierwszej kolejności zachwyciła mnie… wierność. Wierność
konwencji, wierność klimatowi, wierność brzmieniu – po prostu, wierność jedynie
słusznemu black metalowi końca XX w. To po prostu piękne, że płyta wydana w
2016 roku, od pierwszych swoich sekund przeniosła mnie do czasów młodzieńczego buntu, do
czasów, gdy metal pochłaniałem w ilościach niewyobrażalnych i wreszcie, do
czasów, które (wydaje mi się) w dużej mierze wpłynęły na to, jakim człowiekiem
jestem teraz. To arcyfantastyczne!
Nie wiem czy jest
sens, żebym rozpisywał się nad instrumentarium, liniami melodycznymi, wokalnymi
paradami. Po co? To najprawdziwszy i najszczerszy black metal. Każdy wie, o co
chodzi. Jest piekielnie szybka perkusja z (niemal wyłącznie) podwójną stopą i
blastami. Jest agresywna gitara z rozbudowaną melodyką. Jest też fantastyczny i
do cna blackowy wokal. Jedyne co mogę dodać,
to zapewnić Was, Drodzy Czytelnicy, że chłopaki z Dark Funeral nie zapomnieli
jak się robi prawdziwy skandynawski black metal, że nie zdradzili tego gatunku
żadnymi głupimi próbami złamania konwencji. Są tak samo fantastyczni, jak ich
zapamiętałem 18 lat temu. Pozostaje mi tylko zdjąć czapkę (jakbym ją nosił) i
pochylić się przed nimi w głębokim ukłonie. Brawo, Panowie. Brawo!
Wiadomo, komu
polecam tę płytę. Wszystkim blackowym bestiom! Obawiam się, że fani lżejszych
czy bardziej ‘wyrafinowanych’ odmian metalu nie znajdą tu tego, co znalazłem
ja. I czym się tak cholernie już ponad miesiąc zachwycam. Jednak, nie ma to jak
black!
Komentarze
Prześlij komentarz