PŁYTA CZYTELNIKA - KSU - Dwa Narody (2014)


1. Rozbity dzban
2. Wesoła ballada o smutnym końcu
3. Teledemokracja
4. Ten, który nie nadejdzie?
5. Kiedy naród umiera
6. Moje stąd
7. Gazowane szczęścia
8. Wolne niewole
9. Wyrzuceni poza nawias
10. Puzzle historii
11. Życie przez RZ
12. Głupawica
13. Ciemne ścieżki
14. 11.11.2012
15. Wino za karę
16. Dwa Narody
17. Tylko honor II
18. Niebo nie przyjmuje zwrotów
19. Sztyl od kilofa
20. Laworta


  Pod koniec ubiegłego roku Grzegorz uratował Wasz, Czytelników, honor i podesłał mi aż dwie płytowe propozycje. Pierwsza z nich szczególnie mnie zaciekawiła, bo absolutnie nie znam twórczości tego artysty. Zatem niewiele myśląc, zacząłem odsłuchy. Jaki jest ich rezultat? Dowiecie się z lektury dzisiejszego wpisu. Zapraszam na słów kilka o ostatniej płycie polskich legend punk rocka - 'Dwóch Narodach' zespołu KSU.
  Jeśli czytaliście wpis dotyczący Sex Pistols, to wiecie, jaki mam stosunek to punka. Zasadniczo, nie lubię. Mierzi mnie naiwna prostota melodii, irytują ważkie tematy czy, niemalże, manifesty, które da się w tej muzyce usłyszeć. Poddaję w wątpliwość szczerość takich tekstów. I nie pytajcie, dlaczego. Po prostu, tak jest. Ale o ile wokal (tekst) potrafię sobie w głowie wyłączyć, o tyle, jeśli jeszcze muzyka nic sobą nie reprezentuje (patrz: Sex Pistols), to nie jestem w stanie tego znieść. Wyrzucam i zapominam. Na szczęście, na 'Dwóch Narodach' od razu zaświeciła mi iskierka muzycznej nadziei.
  W czym tkwi sekret KSU? Dlaczego już po pierwszym przesłuchaniu płyta nie wylądowała w koszu? Bo muzycy wpadli na świetny pomysł, by wykorzystać w swojej muzyce bogatsze, niż zazwyczaj w punku, instrumentarium. I tak, obok gitary elektrycznej, basu i perkusji usłyszeć tu możemy sopiłkę, flet poprzeczny, harfę, a nawet santur czy bansuri. Czynią one z muzyki KSU twór bliższy folkowi, który (na odpowiednim poziomie) tak bardzo lubię. Oczywiście, to nadal jest punk rock - z szybką synkopą i prostą jak drut gitarą, płynącą po fali chórkowego wokalu. Niemniej, złamanie ortodoksyjnego brzmienia ludowymi instrumentami było strzałem w dziesiątkę. Naturalnie, wolałbym, by wszystkie te folkowe wstawki dominowały, a nie były tylko wstępem do utworu czy jakimś jego fragmentem, ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Więc ja cieszę się tym, co jest.
  Nie będę się rozpisywał na temat utworów, bo, po pierwsze, jest ich dwadzieścia (!), a po drugie, jako totalny punkowy laik, najnormalniej w świecie nie czuję się do tego kompetentny. Napiszę jednak, że ostatnie dzieło muzyków z Ustrzyk Dolnych da się lubić i ja chyba najchętniej widziałbym je jako muzykę do samochodu. Na co dzień zatem pewnie nie będę 'Dwóch Narodów' słuchał, ale w trasie, czemu nie?
  Warto też rzec parę słów o samej jakości nagrania. Płyta wykręcona jest bardzo poprawnie i dość nowocześnie. Daje się jednak usłyszeć, że muzykom zależało, by perkusja zachowała możliwie najbardziej klasyczne punkowe brzmienie. Mamy tu zatem mało wyrazistą stopę, dość mokry werbel  i wiolinowo hałasujące blachy z oczywistą dominacją hi-hatu. Wszystko to raczej smaczne i z pazurem.
  Najnowszy album KSU polecam wszystkim fanom polskiego punka, bo (tak mi się wydaje) to kawał dobrego przedstawiciela gatunku. Ja sam, jak wspominałem, raczej po 'Dwa Narody' sięgać nie będę, ale dzięki tej płycie chyba spuszczę trochę z mojego antypunkowego tonu. Być może i tylko trochę, ale spuszczę.
  Bardzo dziękuję Grzegorzowi za tę propozycję. W kolejce do odsłuchu czeka już jego druga propozycja. A jaka? Tego dowiecie się wkrótce.


Komentarze

  1. W zasadzie to KSU, to jedyny punkowy zespół, którego słucham. Czasem sięgnę do niektórych piosenek Dezertera, uwielbiam płytę Leniwca "Rozpaczliwie wolny" z wierszami Stachury. No i KSU. Dlaczego? Nie wiem... Pierwszy raz słuchałem ich jadąc po raz pierwszy w życiu w Bieszczady. Może dlatego? Bieszczady mnie ujęły, zakochałem się od pierwszego wejrzenia. A KSU ściśle mi się z nimi kojarzy. A ta płyta, jak dla mnie, jest genialna. Moja córa poprosiła, abym nagrał jej na płytę do przedszkola, gdzie mieli zaprezentować swoje ulubione piosenki, " Moje Stąd" z tego właśnie albumu. Mina Pani ponoć bezcenna...

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna historia z córką! Każdy ma chyba choć jedną ulubioną płytę zespołu, którego nie słucha. To jest właśnie w muzyce (wraz z mnóstwem innych rzeczy) piękne!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Atrophia Red Sun - Twisted Logic (2003)

WASI ZNAJOMI - Prokoncepcja - Niedoczekanie (2016)

PŁYTA CZYTELNIKA - Slayer - Repentless (2015)