NOWA PŁYTA - Opeth - Sorceress (2016)



  Nadszedł czas na kolejną płytę, która swoim pojawieniem się nieźle namieszała nie tyle na rynku muzycznym, co w moim małym muzycznym świecie. Opeth już na łamach Antylogii gościł - mówiłem wówczas o mojej ukochanej 'My Arms, Your Hearse'. Dziś jednak przedstawić Wam chciałem najnowsze dzieło Szwedów, absolutnie magiczną płytę 'Sorceress', która swoją premierę miała półtora miesiąca temu i od pierwszego dnia całkowicie skradła moje serce.
    Z Opeth mam tak, że uwielbiam każdą ich co drugą płytę. To znaczy uwielbiałem, bo poprzednie wydawnictwo, 'Pale Communion', nijak nie potrafiło mnie do siebie przekonać. Było już chyba dla mnie zbyt wolne, zbyt smutne, zbyt jednostajne. W żadnym swoim momencie mnie nie porwało. A, uwierzcie, podchodziłem do niego wiele razy. Mając to zatem gdzieś z tyłu głowy, z niemałym niepokojem przyjąłem informację o planowanej na ten rok premierze nowej płyty. Bałem się, że Opeth zatracił się już w tym swoim progresywno-melancholijnym świecie. Że się, po prostu, zestarzał. I wyobraźcie sobie, Drodzy Czytelnicy, jak wielka była moja radość, że moje obawy okazały się bezpodstawne! Opeth zrobił to znowu. Nagrał bezdyskusyjnie genialną płytę. Choć, nie dla wszystkich...
  Progresji, rzecz jasna, na 'Sorceress' nie brakuje. Melancholii i zmiennych klimatów również. Pojawia się natomiast nowy pierwiastek: zdradzający się poprzez atmosferę i instrumentarium, wielki wpływ rocka progresywnego lat 70-tych poprzedniego stulecia. Często grające organy Hammonda (które, nota bene, uwielbiam!) i sporo klimatycznych, rodem z epoki flower-power, akustycznych gitar z delikatnym męskim śpiewem i smyczkowym tłem, sprawiają, że słuchacz nie do końca potrafi się odnaleźć w tej płycie. Mnie się to od razu skojarzyło z tym pawiem stojącym na ludzkich resztkach (okładka albumu) - w zależności od tego, na jaką część tego obrazu spojrzysz, inne będą targać tobą uczucia. Ta genialna obrazowo-muzyczna wielowymiarowość całkowicie mnie zniewoliła. Majstersztyk.
  Zawsze mam problem, żeby napisać coś godnego uwagi (a nie oczywistego) na temat muzycznych umiejętności członków takich wirtuozerskich składów jak Szwedzi. Przecież nie powiem, że coś jest zagrane słabo czy niemuzykalnie. Mówimy, cholera, o mistrzach instrumentów (i mikrofonu)! Najstosowniej wydaje się zatem przemilczeć ten fragment wpisu, a podsumować całość z perspektywy emocji, które budzi (bądź nie) płyta. A 'Sorceress' budzi ich, myślę, sporo.
  Ja od pierwszego przesłuchania poddałem się magii tej muzyki. Ale może to dlatego, że lubię takie stare progresywne smaczki, że uwielbiam mieszanie się tematów wolnych, wręcz balladycznych z tymi ciężkimi, prawdziwie metalowymi. I wreszcie, że zawsze bardzo lubiłem barwę głosu Mikaela Åkerfeldta. Ale zdaję sobie sprawę, że będą wśród Was tacy, którym ta płyta nie podejdzie. Bo za dużo oldschool'owego plumkania, bo taka (momentami) hippisowska. Bo więcej tu delikatności, niż mroku i ciężaru, a to przecież było domeną starszych płyt Opeth. Wiem, że tak można ją odbierać. I szanuję to. Nie rozumiem, ale szanuję. Dla mnie, jednakowoż, 'Sorceress' w ciągu zaledwie sześciu tygodni awansowała na drugie miejsce ulubionych wydawnictw Szwedów z Opeth. I prędko z tego miejsca nie spadnie.

1. Persephone
2. Sorceress
3. The Wilde Flowers
4. Will O the Wisp
5. Chrysalis
6. Sorceress 2
7. The Seventh Sojourn
8. Strange Brew
9. A Fleeting Glance
10. Era
11. Persephone (Slight Return)


Komentarze

  1. Genialna płyta...:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magiczna, czarująca i niebanalna! Dawno już Opeth nie zrobił mi tak dobrze:-) Zwłaszcza, że poprzednia, Pale Communion, raczej mnie zawiodła. Właśnie takie niespodzianki w muzyce uwielbiam!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Atrophia Red Sun - Twisted Logic (2003)

PŁYTA CZYTELNIKA - Luxtorpeda - MYWASWYNAS (2016)

PŁYTA CZYTELNIKA - Slayer - Repentless (2015)