NOWA PŁYTA - Mors Principium Est - Embers of a Dying World (2017)



  Mors Principium Est już na łamach Antylogii wystąpił - jakoś w lutym 2015 roku pisałem o ich poprzednim albumie, 'Dawn of the 5th Era'. I pamiętam, że pisałem o nim w samych superlatywach. Dlatego też, z wielką ciekawością czekałem na nowe wydawnictwo zespołu. I w lutym tego roku wreszcie się doczekałem.
  'Embers of a Dying World' nie rozczarowuje. Ten album jest dokładnie taki, jak sobie wyobrażałem i na jaki czekałem. To utrzymanie fenomenalnego poziomu poprzednika, wzbogacone o jeszcze większe kompozycyjne doświadczenie. Wszystko tu tak ładnie ze sobą gra, że nawet bardzo się starając, nie potrafię się do niczego przyczepić. Niewiele jest takich płyt, oj, niewiele.
  Gitary przepięknie melodyjnie galopują, nie nużą, nie są też przekombinowane. Są takie, jak lubię - świadczące o wysokich umiejętnościach i niebenalnej muzycznej wyobraźni. Spokojnie mógłbym postawić gitarzystów Mors Principium Est na półce z idealnymi przedstawicielami gatunku. Doszło do tego, że mówiąc: melodyjny death metal, myślę: Mors Princiupium Est! Naprawdę!
  Perkusja świetnie nadąża za galopem wioseł. Gdzie trzeba, tylko akcentuje, gdzie indziej zaś, sama wpada w szaleńczy bieg. W żadnym jednak momencie, nie dominuje i nie zaciemnia głównego obrazu: gitar i wokalu. I to jest piękne.
  Wokal, jak pisałem ponad dwa lata temu, jest perfekcyjnie dopasowany do mojego wyobrażenia o gatunku, który Finowie uprawiają. I tak, nadal momentami kojarzy mi się z Shagrath'em. Interesująca i bardzo wyraźna barwa sprawia, że odczuwa się jakąś intrygującą przyjemność ze słuchania głosu wokalisty. Kolejny plus!
  Zastanawiałem się, czy rozkładać 'Embers of a Dying World' na czynniki pierwsze (czytaj: utwory), ale ostatecznie postanowiłem tego nie robić. Dlaczego? Bo ta płyta jest tak spójna i wewnętrzenie konsekwentna, że nie należy jej 'rozbijać'. Trzeba słuchać ją całą, od początku do końca. Wiele, wiele razy. Wtedy najmocnej zadziała jej magia. Wtedy też najsilniej odczujemy jej niewątpliwy kunszt i wartość. Ale jeśli bardzo chcecie, to powiem Wam, które utwory najbardziej mi się podobają: 'Reclaim the Sun' - za kwintesencję muzyki Finów i ten jeden riff, który bardzo kojarzy mi się z Children of Bodom; 'Masquerade' - za wpadający w ucho główny motyw i, gdzie trzeba, fajny ciężar perkusji; 'The Ghost' - za fascynujący klimat ballady, który uspokaja i przenosi myślami gdzieś daleko; wreszcie, 'The Colours of the Cosmos' - za to, że... totalnie przypomina poprzednią płytę zespołu!
  Jak widzicie (czytacie), 'Embers of a Dying World' to fantastyczna płyta, która z pewnością Was nie zawiedzie. To kawał solidnego melodyjnego death metalu, stworzonego przez grupę dojrzałych i bardzo świadomych muzyków. Uważam, że to jedna z najlepszych płyt 2017 roku. Już dziś wiem, że u mnie, choć do końca roku jeszcze chwila, najnowsze dzieło Mors Principium Est będzie w pierwszej dziesiątce tegorocznych metalowych wydawnictw. 

1. Genesis
2. Reclaim the Sun
3. Masquerade
4. Into the Dark
5. The Drowning
6. Death Is the Beginning
7. The Ghost
8. In Torment
9. Agnus Dei
10. The Colours of the Cosmos
11. Apprentice of Death


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Atrophia Red Sun - Twisted Logic (2003)

PŁYTA CZYTELNIKA - Luxtorpeda - MYWASWYNAS (2016)

PŁYTA CZYTELNIKA - Slayer - Repentless (2015)