NOWA PŁYTA - Ne Obliviscaris - Urn (2017)



  2017 to rok wielu fantastycznych muzycznych premier. Wiele z moich ulubionych zespołów wydaje w tym roku nowe płyty - Leprous, Septicflesh, Dreamgrave czy też bohater dzisiejszego wpisu, Australijski czarny koń, Ne Obliviscaris. Nie pamiętam, kiedy ostatnio był tak urodzajny muzycznie rok. Niewątpliwie jednak, jest to rok magiczny i należy się nim cieszyć z całych sił.
  Niespełna trzy lata temu przedstawiłem Wam Ne Obliviscaris jako jedno z moich największych muzycznych odkryć ostatnich lat. I wiecie co? To się nie zmieniło. Nie zmienił się także poziom i kunszt muzyczny zespołu. Ich najnowsza, trzecia już płyta, 'Urn' nadal porywa, hipnotyzuje i uzależnia.
  Przez cały ten czas śledziłem uważnie poczynania Australijczyków. Wiem, że rozstali się z jednym z toksycznych muzyków. Wiem, że postawili na crowd funding (Patreon), dzięki któremu mogli porzucić zwykłe prace i w pełni oddać się tworzeniu muzyki. Wiem też, że w ciągu ostatnich dwóch lat lawinowo wzrosła liczba ich koncertów na całym świecie. Wobec całej tej wiedzy ciekaw byłem, czy wpłynie to na ich twórczość, pomysły i zaangażowanie. I, na szczęście, z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że nie!
  'Urn' jest stylistyczną kontynuacją 'Portal of I' i 'Citadel'. Jest jednak względem nich dojrzalsza i głębsza. Od pierwszych nutek da się słyszeć, że muzycy nigdzie się nie spieszyli, tworząc tę muzykę. Wiedzieli, co chcą osiągnąć i konsekwentnie do tego zmierzali. Efekt? Większe pole oddane skrzypcom i czystemu wokalowi. Większa moc blackowych riffów, idealnie wplecionych wewnątrz całego wydawnictwa. Wreszcie, absolutna pełnia opowiadanej historii. 'Urn', jak mało która płyta, jest logicznie spójna i harmonijna. Nie ma na niej przypadkowych dźwięków czy nie do końca przemyślanych rozwiązań. To jedna z najlepszych progresywno-blackmetalowych płyt jakie powstały. Tak uważam.
  Jak wspomniałem wyżej, nie ma tu fragmentów słabszych czy mniej angażujących. Ale jeślibym miał wskazać dwa ulubione utwory z 'Urn' to wybór z pewnością padłby na 'Eyrie' i 'Libera (Part I) – Saturnine Spheres'. Bo są crème de la crème tego, co na tej płycie usłyszymy. Ale jak zawsze, polecam Wam słuchać tej płyty całej. Od początku, do końca. Bo ona opowiada niesamowitą historię tkaną na przemian dźwiękami skrzypiec, czystego wokalu, growlu i gitary elektrycznej. Uwierzcie mi, że chcecie poznać tę historię. A jak już ją poznacie, to będziecie chcieli do niej wracać.
  Najnowsze dzieło Ne Obliviscaris polecam wszystkim fanom progresywnego metalu. Ale takiego pozbawionego technicznego popisywania się i przekoloryzowania. Bo 'Urn' to kwintesencja tego gatunku muzyki - stworzona przez mistrzów sztuki.

1. Libera (Part I) – Saturnine Spheres
2. Libera (Part II) – Ascent of Burning Moths
4. Eyrie
5. Urn (Part I) – And Within the Void We Are Breathless
6. Urn (Part II) – As Embers Dance in Our Eyes


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Atrophia Red Sun - Twisted Logic (2003)

PŁYTA CZYTELNIKA - Luxtorpeda - MYWASWYNAS (2016)

PŁYTA CZYTELNIKA - Slayer - Repentless (2015)