Myrkur - M (2015)



  Mniej więcej rok temu po raz pierwszy usłyszałem o Myrkur. Że świetny klimat, że choć niezbyt skomplikowane, to bardzo ciekawe. No, i że w zasadzie za wszystko odpowiada jedna tylko osoba, zjawiskowo zagadkowa kobieta - Amalie Brunn. Niewiele się zatem zastanawiając, postanowiłem zabrać się za odsłuchy jej debiutanckiego albumu, 'M', o którym chcę Wam dziś opowiedzieć.
  'M' to album-klimat. To podróż do odległego mitycznego świata skandynawskiej tradycji i wierzeń. Tak przynajmniej ja to odbieram. Przez całą płytę, mam wrażenie jakby wokalistka, a zarazem główna bohaterka całej tej zobrazowanej dźwiękiem opowieści, unosiła się kilka centymetrów nad ziemią. To niesamowicie magiczne uczucie, gdy słuchasz muzyki, która z wokalem idealnie współgra, mając jednocześnie wrażenie, że jedno i drugie opowiada zupełnie odrębne historie. Fantastyczne!
  Myrkur na swoim debiutanckim krążku łączy wiele nastrojów i wątków. Jest mrocznie, niczym w horrorze, jest ciężko blackowo (tak, Amalie także growluje), bywa też, niemalże sielankowo, folkowo. A czysty śpiew kompozytorki, podbity odrobinę, przywołującym na myśl odległe fiordy, echem, przyprawia o autentyczne ciarki. Chwilę myślałem z jakim uczuciem kojarzy mi się nastrój panujący na 'M'. I skojarzyłem. Kiedyś mój dobry znajomy, Anglik, porównał swój odbiór muzyki szkockiego Saor do siedzenia gdzieś wysoko w górach, patrzenia w dół na skandynawskie krajobrazy i kontemplacji życia, natury i świata. I ja dokładnie tak się czuję, słuchając Myrkur. Jakbym był ponad wszystkim - ponad przestrzenią, ponad życiem, ponad naturą i ponad czasem.
  W tym wszystkim zaskakujące jest to, że w zasadzie muzyka Dunki jest prosta, oparta na nieskomplikowanych aranżach czy riffach, a jednocześnie daje poczucie obcowania z czymś wyjątkowym, niespotykanym, genialnym. To chyba jednak prawda, że geniusz tkwi w prostocie.
  Cały album jest niespieszny, jakby posuwał się obok naszego, ziemskiego czasu. Wszechobecny pogłos, nałożony zarówno na czyste wokale, jak i na folkowe bębny nadaje całości takiej magicznej trójwymiarowości. A może ponadwymiarowości? Jest jakaś niesłychana magia w tej muzyce. Jest w niej także coś, czego do tej pory nie znałem i czego, póki co, nie potrafię nazwać.
  Debiutancką płytę Myrkur polecam wszystkim, którzy w metalu nad wszystko przedkładają klimat i atmosferę. Jeśli słuchając muzyki, chciałbyś poczuć coś, czego jeszcze nigdy nie czułeś - to jest płyta dla Ciebie. Jeśli słuchając muzyki, lubisz wznieść się ponad prozę przyziemnych problemów - ta płyta jest dla Ciebie. Wreszcie, jeśli słuchając muzyki, chcesz się po prostu schować przed wszystkim i wszystkimi - ta płyta jest zdecydowanie dla Ciebie! Ja już czekam na zaplanowany na ten rok, nowy album fenomenalnej Dunki.

1. Skøgen skulle dø
2. Hævnen
3. Onde børn
4. Vølvens spådom
5. Jeg er guden, i er tjenerne
6. Nordlys
7. Mordet
8. Byssan lull
9. Dybt i skoven
10. Skaði
11. Norn


  

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Atrophia Red Sun - Twisted Logic (2003)

PŁYTA CZYTELNIKA - Luxtorpeda - MYWASWYNAS (2016)

PŁYTA CZYTELNIKA - Slayer - Repentless (2015)