Cradle of Filth - Cruelty and the Beast (1998)



  Prawdę mówiąc, nie planowałem tej płyty, ani tego wykonawcy na Antylogii. Nigdy fanem Brytyjczyków z Cradle of Filth nie byłem, więc nie brałem pod uwagę żadnego o nich wpisu. Niemniej, od dwóch tygodni naszło mnie na jedyne bodaj ich wydawnictwo, które lubię. I tak, słuchając w kółko 'Cruelty and the Beast' stwierdziłem, co mi tam, napiszę i o niej. Zapraszam zatem do lektury!
  Trzecia płyta Anglików miała swoją premierą mniej więcej wtedy, gdy w metal wchodziłem najintensywniej. Najwięcej wówczas poszukiwałem, eksperymentowałem i odkrywałem. Naturalne zatem było, że i Cradle of Fitlh (mające sporą grupę fanów wśród moich znajomych) wpadło do mojego magnetofonu. I od samego początku była to dla mnie płyta, cóż, problematyczna.
  O ile, naprawdę, muzycznie to, co na 'Cruelty and the Beast' słychać mi się podoba, o tyle wokal Daniego mnie... osłabia. Niewiarygodnie irytujące darcie mordy i sięganie do absurdalnych rejestrów bardzo tę płytę, w mojej ocenie, krzywdzi. Ale cóż. Ktoś miał taką wizję zespołu, a miliony fanów przecież nie mogą się mylić, nie? Zostawmy już (czytaj: wyłączmy w głowie) ten wokal i skupmy się na tym, co wartościowe i godne uwagi.
  Cała płyta jest (podobno) concept albumem poruszającym historię węgierskiej hrabiny, Elżbiety Batory, znanej jako Krwawa. Cóż, wierzę na słowo, bo w teksty na płycie się nie wsłuchiwałem (wiadomo dlaczego). Co od pierwszych niemal dźwięków uderza, to fajne klawiszowo-gitarowe aranże. Świetnie się oba instrumenty przenikają i, gdzie trzeba, uzupełniają. Bardzo podoba mi się też melodyka riffów. Wszystko to sprawia, że obcujemy z naprawdę poprawnym i przemyślanym blackmetalowym albumem. Perkusja, gdyby tylko nie była plastikowo-pudełkowa, także zasługuje na pochwałę. Ciężko w końcu winić muzyka za nieudany mastering.
  'Cruelty and the Beast' wydaje mi się być takim, jednym z pierwszych, przedstawicielem horror metalu. Czymś, co dało przykład i wyznaczyło dalszy kierunek rozwoju takim zespołom, jak chociażby Carach Angren. Krótko mówiąc, uważam, że jest to płyta ważna dla metalu. Była na swój sposób przełomowa i oryginalna (Dani, mimo wszystko). I za to chociażby należy się muzykom Cradle of Filth szacunek. Bo, bądź co bądź, jeżeli jakaś płyta ma choć jeden element, którego nie lubię, czy który mnie męczy, a mimo to wspominam tu o niej w dobrym tonie, to znaczy to, że musi to być płyta wartościowa. Tak uważam.
  Myślę, że ani zespołu, ani płyty nie muszę nikomu polecać. Kto ma znać tę muzykę, z pewnością już ją zna. Ja uważam, że każdy, kto interesuje się metalem bardziej kompleksowo, powinien 'Cruelty and the Beast' znać. Nie musi lubić, ale powinien znać.

1. Once upon Atrocity
2. Thirteen Autumns and the Widow
3. Cruelty Brought Thee Orchids
4. Beneath the Howling Stars
5. Venus in Fear
6. Desire in Violent Overture
7. The Twisted Nails of Faith
8. Bathory Aria
9. Portrait of Dead Countess
10. Lustmord and Wargasm (The Lick of Carnivorous Winds)






Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Atrophia Red Sun - Twisted Logic (2003)

PŁYTA CZYTELNIKA - Luxtorpeda - MYWASWYNAS (2016)

PŁYTA CZYTELNIKA - Slayer - Repentless (2015)