WASI ZNAJOMI - Spiral - Bullets (2016)



  Dzisiejszy wpis inauguruje nowy dział Antylogii Mojej Muzyki, w którym będę opisywał płyty Waszych znajomych, przyjaciół czy po prostu, amatorskich kapel, które w jakiś sposób Was ujęły i chcielibyście się ich muzyką podzielić. Na pierwszy ogień idzie trzeci długogrający album rzeszowian z zespołu Spiral - 'Bullets', podesłany mi przez Annę. Zatem, do dzieła!
  Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że przychodzi mi tu poruszać się w środowisku dość obcym, z którym na co dzień niewiele (żeby nie rzec, nic) mam wspólnego. Wybaczcie zatem wszelkie błędy/niezrozumienia, bo nie wynikają one z ignorancji, a ze zwykłej nieznajomości gatunku/-ów.
  'Bullets' od pierwszego odsłuchu ujęła mnie ciekawym, zmieniającym się dynamicznie klimatem. Podzieliłem sobie tę płytę na dwie części: pierwszą wolniejszą, składającą się z początkowych pięciu utworów, i drugą szybszą, bardziej wyrazistą, od utworu 'Crumbs' do końca. I osobiście, bardziej kupuję tę drugą część.
  Pierwsze pięć utworów jest muzycznie dobre, wokalnie poprawne, ale ekspresyjnie... nijakie. Cały czas mam takie wrażenie, jakby ta część albumu została na siłę trochę napisana pod wokal. A wokal jest taki sobie. To znaczy, ma fajną, kojarzącą się z kilkoma wokalistkami (Izabela Komoszyńska, Emilie Simon, Gwen Stefani) barwę, ale szybko się nudzi, a z czasem nawet odrobinę irytuje. Być może, spowodowane jest to jakąś taką jednostajnością śpiewu. Będąc wokalistą należy pamiętać, że dobra barwa to tylko połowa sukcesu. Reszta wymaga ciężkiej pracy i niebanalnej wyobraźni. Tutaj mi tego brakuje.
  Przed przystąpieniem do odsłuchów, rzuciłem okiem do Wikipedii, by dowiedzieć się, z jaką tak naprawdę muzyką przyjdzie mi się zmierzyć. Gdy wśród kilku inspirujących zespół gatunków odnalazłem rock (ba, nawet metal!) progresywny, to liczyłem, że się jakoś ze Spiral dogadamy. Jakże się zdziwiłem, gdy tylko śladowe ilości rocka tu znalazłem. Cóż, może poprzednie płyty rzeszowian były mocniejsze?
  Ze spokojnym sumieniem mogę powiedzieć, że zasadniczo, 'Bullets' mi się nie podoba. Że dość mocno mnie ta płyta zmęczyła. I jeszcze mocniej znudziła. I to chyba nie do końca tak, że to nie moja bajka. Ja przecież lubię i taką muzykę. Uwielbiam Massive Attack, Portishead, lubię wiele klimatycznych wokalistek (Dagadana, Sorry Boys, Emilie Simon, The Boogie Town) ale tu nie znalazłem nic odkrywczego, porywającego czy rokującego na przyszłość. Jest tylko jedna perła. Absolutnie fenomenalny utwór, który jak dla mnie mógłby być na 'Bullets' powtórzony dziesięć razy. To genialny 'Crumbs'! Wszystko mi w tym utworze gra i wszystko odpowiada. Nawet wokal, dzięki elektronicznej modulacji, nie brzmi już tak nudno i przewidywalnie. Fajna gitara z nałożonym ciekawym efektem, poprawna rockowa perkusja i pazur! Główny, fantazyjny riff wyrzuca z butów nawet takiego metalowego dinozaura, jak ja. Jeżeli muzycy Spiral nadal szukają swojego stylu, to apeluję: Idźcie w kierunku wytyczonym 'Crumbs'. Follow the goddamn 'Crumbs'!
  Podsumowując, 'Bullets' to niegłupia, choć raczej nudnawa płyta. Słyszę na niej jakby konflikt między muzykami, z których każdy ma nieco inny pomysł na muzykę zespołu. A na czele konfliktu stoi wokal, który niesłusznie uważa, że by coś było dobre, to musi się na nim właśnie opierać. Tym bardziej, że głos ten wymaga jeszcze sporo pracy. Bo szlifowanie, to wbrew pozorom, ciężka praca.

1. Into The Night
2. Milky Polsky
3. Bullets
4. Work In Progress
5. Her Majesty
6. Crumbs
7. Color Me Amazed
8. Cops And Robbers Song
9. Nanoterapia
10. 100 Soviets Running


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Atrophia Red Sun - Twisted Logic (2003)

PŁYTA CZYTELNIKA - Luxtorpeda - MYWASWYNAS (2016)

PŁYTA CZYTELNIKA - Slayer - Repentless (2015)